niedziela, 9 sierpnia 2015

Od Vincenta do Amfitryny

Patrzyłem na markotną Amy, próbując wymyślić, jakby poprawić jej humor. Przygoda w zamku była wspaniała, jednak fakt, iż zarówno królowie, ich podwładni, jak i samo królestwo przestało istnieć mnie również zasmucał. Poszedłem za przykładem wadery i również wpatrzyłem się w falującą wodę. Od strony licznych wodospadów dochodził nas kojący nerwy szum. Lekka mgiełka wody unosiła się w powietrzu, osiadała na mym futrze, pomału zlewając się w krople. Nad Wodospadem Mizu powietrze zawsze jest wilgotne, chłodne, nie to, co skwar panujący wszędzie wokół. Uśmiechnąłem się do swojego nieco zniekształconego odbicia, po czym zerknąłem na rozmazaną postać Amy.
-Wiesz, co mnie zastanawia? – zacząłem, podnosząc kąciki ust.
-Co?
-Czy ktokolwiek nam w tą historię uwierzy.
Amy rozchmurzyła się. Pokiwała powoli głową i spojrzała na mnie z błyskiem w oku.
-Wątpię. Ale my wiemy swoje.
-Dokładnie. Wchodzimy do wody?
Wadera uśmiechnęła się. Zamoczyła najpierw przednie łapy, potem nieśpiesznie posuwała się ku środkowi akwenu, by w końcu zatrzymać się do szyi zanurzona w wodzie.
-Idziesz? – zapytała pogodnie.
Pokiwałem entuzjastycznie głową. W przeciwieństwie do Amy odbiłem się od brzegu, jak bomba wpadając pod taflę. Woda rozprysła się na wszystkie strony. Pływałem pod powierzchnią, lekko drepcząc po dnie, by nagle odbić się od niego i wynurzyć tuż obok przyjaciółki.
-Tak bardzo gorąco. – jęknąłem. – Nic się nie chce…
Opuściłem swobodnie łapy, pozwalając, aby woda mnie unosiła. Patrzyłem na Amy spod wpół przymkniętych powiek. Wadera, w odróżnieniu do mnie była pełna energii.
-Leń. – rzuciła, chlapiąc mi wodą w twarz.
-Nie zmuszaj mnie do zbędnego wysiłku. – jęknąłem.
-Zmuszę. – uśmiechnęła się złośliwie. – Zgłodniałam.
Posłałem porcję wody wprost na przyjaciółkę i wyskoczyłem z jeziora. Amy ucieszona, iż jej plan się udał, również wyszła z wody. Otrzepaliśmy wilgotne futra, po czym zacząłem węszyć. Szybko udało mi się zwietrzyć zapach jeleni. Spojrzałem porozumiewawczo na waderę i razem ruszyliśmy na polowanie. Jak podejrzewałem stadko rogaczy pasło się na obrzeżach Jushiri. Składało się ono z trzech łań, ich młodych oraz rosłego byka, czujnie obserwującego teren. Będzie trochę ciężko podejść tą gromadkę, zważywszy, iż o bezpieczeństwo rodziny dba samiec.
-Mam pomysł. – szepnąłem. – Ty zaatakujesz od prawej strony. Zaczaisz się w krzewach i wyskoczysz, gdy dam ci znak. Zagonisz któregoś z nich w przeciwną stronę, gdzie z kolei będę czyhał ja…
Spojrzałem na waderę, lecz jej już przy mnie nie było. Zaskoczony rozejrzałem się, odkrywając, iż Amy skrada się w miejscu, które zamierzałem jej wskazać. Ponagliła mnie ruchem głowy. Szczwana jest. Przemknąłem pod osłoną cienia, rzucanego przez korony drzew na drugą stroną. Zająłem swoją pozycję i dałem znak Amy. Wadera wyskoczyła z zarośli. Ryk jelenia zaalarmował resztę stada, które pędem pognało za przywódcą. Czekałem cierpliwie. Amy udało się oddzielić samca od grupy, kierując nim wprost na mnie. Już miałem przygotować się do skoku, już miałem zacisnąć szczęki na gardle jelenia, gdy rogacz zadecydował walczyć. Obrócił się gwałtownie, celując rozłożystym porożem w Amy. Wadera zatrzymała się zaskoczona. W porę umknęła ostremu wieńcowi, przyjęła pozycję bojową, warczała i błyskała kłami. Jeleń już miał zaszarżować ponownie, gdy i ja zdecydowałem się na atak. Skoczyłem na grzbiet zwierzęcia. Ten zaskoczony zaczął skakać, rzucając swym ciałem w locie, byle tylko pozbyć się ciężaru. Chwyciłem rogacza za poroże i pociągnąłem, tak by odsłonić szyję przeciwnika. Amy dostrzegła okazję. Skoczyła na jelenia, unikając wierzgających racic. Zaraz zwierz padł martwy.
-Niezłe było rodeo. – stwierdziłem. – Smacznego.
-Nawzajem.
Przystąpiliśmy do posiłku. Łanie chwilę spoglądały na swojego martwego towarzysza, po czym umknęły w głąb lasu. Gdy skończyliśmy z posiłku zostały same kości, kępki futra i poroże. Oblizałem pyszczek, czując się sytym i zadowolonym. Amy zapewne również się najadła, jednak w jej minie nie odnalazłem ani zadowolenia, ani relaksu. Była zamyślona. Pozwoliłem jej trwać w tym stanie dłuższy moment, gryząc dla przyjemności kość jelenia. Gdy jednak zdołałem przegryźć gnat, a Amy nadal nie reagowała, poczułem, iż coś jest nie tak.
-Nad czym tak myślisz? – zapytałem łagodnie.
Wadera potrząsnęła łebkiem, spoglądając na mnie nieco smutno, zaraz jednak się rozpogodziła. A może udawała?
<<Amy? Wybacz, że krótkawe, ale upał nie pozwala myśleć ;-;>>

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Szablon
NewMooni
SOTT