To był bardzo długi i męczący dzień. Wiecie, wpadłam na pomysł, aby w
nocy pooglądać gwiazdy i odespać w dzień,co zapewne by się mi udało,
gdyby nie jakiś de... dziwny osobnik na mnie nie wpadł.
Tak właściwie to właśnie się obudziłam w celu znalezienia jakiegoś
strumyczka czy czegoś takiego, ale nadal byłam zmroczona snem, a taka
nagła pobudka, jaką zafundował mi nieznajomy nie należała do
przyjemnych.
- Celestia! Wasza wysokość gdzie jesteś?! – wrzeszczał jak opentany, co,
swoją drogą, mogło być prawdą. Wpadł na mnie z pełnym impetem,
przewracając na trawę. Sam też upadł, ale chyba nawet nie zwrócił na to
uwagi.
- Co to miało być?! – zapytałam, na powrót siadając. Zerwał się na równe
nogi, rozglądając się na boki. Wyglądało to trochę tak, jakby miotał
nim jakiś Szatan czy coś. Chociaż... nigdy nie widziałam opętania (i
raczej zobaczył nie chcę) to jestem pewna, że powinno wyglądać inaczej.
- Nie zawracaj mi teraz głowy! – warknął, po czym powrócił do wołania jakiejś Celestii. – Celestia! Gdzie jesteś?
Okey, to się robiło coraz dziwniejsze. Chyba przyszła pora na rozeznanie
się w temacie, czyli wypytabie o wszystko... Jasne, to strategia Yx,
ale spróbować zawsze warto!
- Celestia? – zapytałam ostrożnie, na co przybysz zareagował ostrzej,
niż się spodziewałam. Spojrzał na mnie dzikim wzrokiem (przynajmniej
przestał się miotać) i wykrzyknął:
- Och, nie wiesz kim jest nasza władczyni? Królowa Słońca i Dnia?! Jak możesz żyć w takiej anarchi!?
Anarchii? Eee. Dobra, z wariatami trzeba na spokojnie i ostrożnie. Przez
chwilę zastanawiałam się, co mam mu na to odpowiedzieć, ale, jako
bardzo inteligentne stworzenie, szybko znalazłam na niego sposób... a
przynajmniej tak mi się wydawało.
- Oczywiście, że wiem, kim ona jest! Królową Słońca i Dnia! Nie żyję w
żadnej... em... Amarchwi. Jak mogłeś tak pomyśleć?! – wykrzyknęłam,
udając oburzenie, i przysiadłam na tylnych łapach. Miałam szczerą
nadzieję, że mi uwierzy i nie zacznie zadawać pytań. Póki co patrzył na
mnie z nieprzeniknioną miną, jedynie obłęd w jego oczach trochę
przygasł, więc szybko dodałam: - Chcesz, to pomogę ci jej szukać.
Błagam, nie zgadzaj się... nie chcę spędzać więcej czasu z wariatami! Wystarczy, że przyjaźnię się z Yx.
- Dobra.
Ups. Po co ja to proponowałam?! Może zaprowadzę go do Alfy? W sumie,
jest na naszym terytorium, na pewno chciałaby z nim pogadać. Takie myśli
przebiegały mi przez głowę, gdy mówiłam:
- Chyba kierowała się w tamtą stronę. – Pokazałam łapą w kierunku jaskini Ashity. – Idziesz?
Nie czekając na odpowiedź basiora (a był to dziwny basior – z różową
sierścią, balonikami na tyłku i landrynkowymi grzywą i ogonem, ale
wydawał się być całkiem przyjazny, gdy szaleństwo w paczałach zgasło) I
modląc się, by nie potrafił czytać w myślach wstałam i ruszyłam przed
siebie.
- A tak w ogóle, to Sinsay jestem – przedstawiłam się, gdy usłyszałam za sobą jego kroki.
《Pinki?》
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz