"Czy ja... naprawdę im to wszystko powiedziałam?" - spytałam samą siebie
połykając cicho ślinę i z przerażeniem stwierdzając, iż moja starannie
pielęgnowana maska niezależności przestała istnieć. W jednej chwili
dowiedzieli się o mnie wszystkiego, czego inni doszukiwali się
miesiącami... A to przeze mnie, bo nie umiałam trzymać języka za zębami.
W pewien sposób, mają teraz nade mną władzę, co nie podoba się mojej
drugiej połówce.. No nie powiem ulżyło mi trochę, lecz... "Przecież ja
nigdy nie mówię o sobie, nie okazuje emocji a już na pewno nie
płacze!" - stwierdzam zła na siebie. "Bo przecież płacz jest zły, to
słabość!" - krzyczę w myślach przeklinając tą dziwną watahę, po czym
zerkam za siebie, gdzie dumnie kroczy alfa, "pff" - prycham w myślach
odwracając wzrok. Ta wadera nie ma w sobie nic, poza ładnym pyszczkiem,
choć nie mi to oceniać. "W końcu nie ocenia się kogoś po okładce, tylko
na podstawie wyglądu czy prezentacji a wnętrze, ale czy ja tak umiem?
Sama nie wiem."
"Płacz" - wzdrygam się lekko - "uczucie które mnie zabija, a ja nie
potrafię z nim walczyć" - wzdycham cicho ze zrezygnowaniem i zamyślam
się. "Kiedy ostatni raz uroniłam choćby łzę?" - staram sobie
przypomnieć, więc kiedy myślę, brwi układają mi się w literkę "V", co
skupia inne wilki na mojej osobie. "Chyba właśnie w ten dzień, kiedy to
się zaczęło.... Jeden jedyny raz w życiu płakałam..."- znów wzdycham
tym razem głośniej i naturalnie napotykam zaciekawione spojrzenia.
Spoglądam na nich ukazując swoje śnieżno-białe kły, na co oni
natychmiast się odwracają. "Śmieszni są, co nie?" - słyszę swój mroczny
głosik. "O tak! I zaczyna mnie to denerwować" - odszeptuje mu mając
nadzieję, iż moja odpowiedź zamknie go na trochę. "Nadzieja matką
głupich" - Śmieje się ze mnie a ja mam ochotę w coś uderzyć. "Zamknij
się i daj mi myśleć!" - "Nie, dobrze mi z tobą" - prycham i zamykam oczy
zatrzymując jego przepływ. O dziwo demon szybko się cofa. "Co on może
knuć?" - myślę wracając do poprzedniego wątku, nim ten pajac mi
przerwał. "Nie wiedziałam jak to jest płakać na dłuższą metę a teraz to
zrobiłam. Ale dlaczego? Czemu nie potrafię być zła do szpiku kości,
zabić, zemścić się, gdy tu jestem? Miliony pytań a zero odpowiedzi." -
naburmuszam się trochę, gdy zdaje sobie z czegoś sprawę. Ocieram ostatni
ślad po mokrym zajściu po czym spoglądam na wszystkich. Idziemy powoli
leśną drużką w nieznane mi miejsce. "Gdzie mnie prowadzą? czy mogę im
zaufać? " - myślałam gorączkowo kierując wzrok na osobę, która miała mi
wyjaśnić co i jak, ale zamiast tego truchta ze spuszczoną głową tuż za
mną... "
"Widział co się stało, ale nie pomógł?" - stwierdziłam patrząc na
basiora i z trudem przełknęłam ślinę - "Pozwolił na to? Kto to zrobił i
po co?" - pytam i pytam, a nikt mi nic nie mówi - "Wytłumaczcie mi
to!" - krzyknęłam w myśli nie wytrzymując i zatrzymując się a cała
wataha razem ze mną. Wszyscy patrzyli na mnie ciekawi co zrobię a ja
tylko zamknęłam oczy, gdy znajome zimne uczucie w całym ciele zaczęło
się zasilać. Spojrzałam w czarniejące niebo na którym poczęły gromadzić
się mroczne chmury. Szybko uspokoiłam moje drugie "Ja" choć z całych sił
starało się wyjść.
- Ja... - zaczęłam niepewnie a mój głos lekko chrypiał przez płacz - Chcę się tylko dowiedzieć co się tam stało i...
- Odejść? - przeniosłam spojrzenie na młodą waderę, która mnie
uratowała. Jej oczy wyrażały smutek i niedowieżenie. "Na co
liczyła?" Nie powiem jest ok, ale... W ciszy przytakuje głową -
Rozumiem... - spuszcza wzrok a mnie ogarnia nie przyjemne uczucie. "Co
się ze mną dzieje?!" - wrzeszczę a na moim czole pojawia się pot. "Zaraz
przecież ja się nie pocę! Dlaczego w tej watasze tak dziwnie reaguje?"
- Musisz? Przecież możesz zostać! - mówi mi ktoś za mną do ucha.
Wzdrygam się odskakując i szczerząc kły. Samiec nie wyglądał, jakby się
przestraszył. Jego wzrok był śmiały a na ustach błąkał się delikatny
uśmiech.
- Eh.. - chrząknęłam wkurzona i spojrzałam twardo na basiora - Nie mogę
tutaj długo zostać, więc proszę... - "Powiedziałam to słowo? Czy ja
naprawdę to zrobiłam!?" - powiedz co widziałeś... Jeśli wiesz kto to
zrobił - urywam ze łzami w oczach. Powstrzymuje się jednak, przed
uronieniem choćby jednej. - zdradź mi jego imię, bym mogła wgryźć się
skur***wi w gardło i patrzeć jak jego truchło pada u mych łap - mówię
cała najeżona, a on patrzy na mnie z przerażeniem. O tak, wkurzona
wyglądam wręcz diabolicznie... - Pozwól mi się zemścić, a obiecuje na
księżyc, że... - przerywam nie wiedząc co dalej powiedzieć i spoglądam
pytająco na Ashi. Chyba tak miała na imię alfa...
- Że po zemście dołączę do watahy - odpowiada z chytrym uśmiechem a mnie zamurowuje,
- C-ccoo? - spytałam zszokowana prostując się jak struna. "Nie zmusi mnie do uległości, co to to nie..ale...."
- Wiem że tego chcesz. - mówi z pewnością siebie, co wywołuje we mnie
negatywne emocje - Tu możesz zacząć nowe życie... - kontynuuje a ja
słucham jak zaczarowana - Zrozumiem jeśli postanowisz odejść, lecz
pragnę ci udowodnić, iż tu jest twoje miejsce. - powiedziała podchodząc
do mnie i delikatnie się uśmiechając - Jeśli w przeciągu miesiąca nie
poczujesz się tutaj jak w domu, to w tedy będziesz mogła odejść. -
spoglądam na nią nieufnie. "Jeśli się zgodzę.. będę spalona"
- Według wilczego prawa, w watasze nie może być więcej Alf nie
spokrewnionych ze sobą a ja bynajmniej ją jestem. - odpowiedziałam z
pogardą i odwróciłam się od niej.
- Owszem, ale możemy przecież sie jakoś dogadać.
- Jeśli myślisz, że przyjmę status omegi, to się mylisz!
- Omega? O czym ty mówisz? - spoglądam na nią zdziwiona a ona na mnie.
Lustruje ją wzrokiem i aż chce mi się śmiać. Wadera jest niedoświadczona
i prowadzi watahę, bez wiedzy co i jak... śmieszne..
- Alfa która traci stado poprzez jej śmierć bądź wygnanie i chce
dołączyć do nowej watahy, według prawa, powinna otrzymać rangę omegi...
- Nie interesuje mnie wilcze prawo... Tu każdy jest sobie równy, choć to
ja wydaje rozkazy.. - zamyśliła się na chwile, co dało mi dużo do
namysłu. Może uda mi się coś z nią uzgodnić... - wybierzesz sobie sama z
tych dostępnych rangę i niech tak zostanie. Nie zrobię z ciebie omegi.
- Obiecujesz?
- Obiecuje - uśmiechnęłam się delika... "Zaraz czy ja naprawdę to
zrobiłam!?" Szybko odzyskuje rezon i hardo zagłębiam się w jej oczach
- Zgoda, choć mam wrażenie że będę tego żałować... - mówię z przekąsem
krzywiąc się lekko a moje drugie ja zaciera łapki. "Co ty chcesz
zrobić?" - pytam niepewnie - "Przekonasz się" - odpowiada i milknie a
mnie przechodzą ciarki na samą myśl. Nabieram głęboko powietrza w płuca,
po czym ruszam dalej. Tym razem jednak jest inaczej, gdyż po mojej
prawej kroczy uradowana Marry, podskakując i tańcząc jakby się czegoś
naćpała. Natomiast po mojej lewej znajduje się Ashita, która co chwila
rzuca mi ukradkowe spojrzenia i uśmiechy. "Rzygam tęczą" - śmieje się z
drugiej połówki, ale musze przyznać jej racje. Ta wataha jest
przesłodzona i nie zna życia... ja tu nie pasuje!
- Więc Reiko to będzie twoja jaskinia - zatrzymuje się gwałtownie i
mrugam oczami. ''Kiedy my żeśmy doszli?" - ''A bo ja wiem". Wchodzę
niepewnie do środka obwąchując każdy kąt i zaglądając do wszystkich
dziur. Jaskinia, jak większość wykuta jest z kamienia, czego świadczą
gołe, mroczne ściany na około. "Przydałoby się tu jakoś urządzić" -
myślę kładąc się na podłodze wyłożoną leśną ściółką. "Mmm całkiem
wygodna"
- I jak ci się podoba? - podnoszę wzrok napotykając wpatrujące się we
mnie tęczówki alfy. Niepewnie układam swoje usta w małe "v", co miało
wyglądać jak uśmiech, choć pewnie jest gorzej...
- Całkiem dobrze, choć musiałabym ozdobić wnętrze, by nie wyglądało to,
tak strasznie. - odpowiadam lustrując wszystko jeszcze raz.
- Rozumiem... Dziś jest już za pózno ale jutro na pewno znajdziesz coś,
co ci się spodoba. - przytakuje lekko głową, po czym zamykam oczy.
Wadera uśmiecha się i życzy mi miłej nocy, a następnie wychodzi
zostawiając mnie samą. Moje oczy powoli opadają i choć walczę, by
utrzymać je otwarte, zmęczenie bierze górę i już po chwili słodko
zasypiam.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz