Uśmiechnęłam się szeroko otwierając swoje oczy i z zadowoleniem
przeciągnęłam się wyprostowując wszystkie kończyny a także głośno przy
tym ziewając. Byłam dziś dziwnie szczęśliwa i energiczna, czego sprawką
mógłby być spokojny sen, którego nie doświadczyłam od tak dawna. To było
dość osobliwe uczucie, po tak długich, bezsennych nocach obudzić się
rześka i wypoczęta, z myślą, iż przynajmniej tej nocy koszmary, które
nawiedzały Cię praktycznie codziennie, jeden jedyny raz postanowiły nie
zaszczycać Cię swoją obecnością. Było to dla mnie jak prezent na
gwiazdkę, który miałam zamiar w przydatny sposób spożytkować na nieco
bliższe poznanie watahy i może coś poza tym. "Czyżby to był jakiś
specjalny dzień?" - pomyślałam wstając na równe łapy i powoli wyszłam z
jaskini, gdzie na zewnątrz natychmiast uderzyło we mnie chłodne
powietrze z północy pobudzając mój organizm do życia. Przymknęłam
powieki rozkoszując się tym uczuciem, po czym rozglądnęłam się po
okolicy. Było wcześnie rano i większość osobników jeszcze spała. "Czyli
samotne polowanie" - zachichotałam i ruszyłam w głąb lasu a wokół mnie
rozbrzmiewały ciche ćwierkotanie ptaków.
Przez większość dnia siedziałam samotnie, rozmyślając komu mogę ufać a
komu nie. Zastanawiało mnie, czy ktoś z watahy ma podobną przeszłość i
czy udałoby się z tą osobą zaprzyjaźnić... "Nie dowiesz się jeśli nie
spróbujesz" - powiedział głosik i zaśmiał się dźwięcznie, co pobudziło
mnie nieco. Spojrzałam w niebo, gdzie słońce chybiło się ku zachodowi.
"Już noc..." - pomyślałam i ruszyłam biegiem. Nie chciałam myśleć ani
czuć, więc oddałam się wewnętrznemu instynktowi, który sam pokierował
mnie w odpowiednim kierunku i już po dłuższej chwili w moich szczękach
znajdowała się młoda sarna. Zjadłam ją ze smakiem, nie zostawiając ani
kawałka mięsa. "Cóż się dziwić, nie jadłam od kilku dni." - przyszło mi
na myśl, kiedy w moje uszy dotarł dziwny dźwięk. Poczułam czyjąś
obecność, więc instynktownie ruszyłam w jego stronę chowając się w
gęstych zaroślach. Zapach był mi obcy i nasilał się z każdą sekunda
coraz bardziej. Było już bardzo późno i słabo widziałam. Na tle czarnego
nieba przebijał się przez mgłę okrągły księżyc oświetlając spowitą
przez mrok i zwątpienie drogę, którą szłam i szłam bez końca. Ciernie
wbijały mi się w ciało a zarośla utrudniały hud... Westchnęłam ciężko ze
zmęczenia, spuszczając łeb, lecz nie przerywając miarowego kroku. Nie
wiedziałam, gdzie dokładnie się znajdowałam. Jedyne co mnie otaczało to
zieleń lasu, cisza i szum poruszanych liści. W końcu udało mi się
wyswobodzić z tego gąszczu, więc spojrzałam na osobnika siedzącego przy
wodzie. Była to czarna jak noc wadera z długim również czarnym ogonem...
Spojrzała w moim kierunku i głośno warcząc przygotowała się do ataku.
Chcąc nie chcąc wyszłam z ukrycia i podchodząc do niej, uśmiechnęłam się
delikatnie.
- Jesteś...z watahy? - zapytała wpatrując się we mnie jak w obrazek,
czym odwdzięczyłam jej się tym samym. Nie wiem czemu, ale coś w tej
waderze mówiło mi, że mamy wiele wspólnego. Ona też nie wyglądała na
duszę towarzystwa a raczej trzymała się z boku jak ja.
- Tak samo jak ty - odpowiedziałam i delikatnie "spróbowałam" się
uśmiechnąć, lecz chyba kiepsko to wyszło. Nastała głucha cisza
przerywana tylko naszymi oddechami i cichymi odłosami lasu. Zdawało się
iż nic nie jest w stanie zepsuć tej harmonijnej chwili, do czasu...
- To ja... Chyba już pójdę - powiedziała cicho odwracając się do mnie
tyłem a ja w tym czasie jakby wyrwana z rozmyślań spojrzałam na jej
oddalająca się sylwetkę.
- Zaczekaj! - krzyknęłam biegnąc w jej kierunku. "Co chcesz zrobić" -
spytał mój głosik, lecz go zignorowałam. - Nie przedstawiłaś się -
uśmiechnęłam się do niej siadając obok.
- Jestem Nacht... - sapnęła zmieszana spoglądając gdzieś w dal. Znów
nastała cisza a w powietrzu zawisło jedno pytanie, na które nie
zamierzałam sama odpowiedzieć. Czekałam spokojnie wpatrując się w nią
cierpliwie, gdy tymczasem ona udawała, że nie wie o co chodzi - Eh..
dobra, niech Ci będzie, tylko przestań się na mnie gapić, bo to
nieprzyjemne - uśmiechnęłam się zadowolona do niej, czym mi zawtórowała -
więc... Tobie jak na imię?
- Na imię mi Reiko, ale możesz mówić Rei bądź White - odpowiedziałam
wstając i kierując się w nieznane mi miejsce. Spojrzałam za siebie
stwierdzając że wadera idzie tuż za mną. Przyszła mi na myśl jedna
rzecz. Spojrzałam na nią i pędem pognałam przed siebie. Zatrzymałam się i
odwróciłam w jej stronę.
- No chodź! - krzyknęłam i znów kawałek odbiegłam uśmiechając się
chytrze. Wilczyca zaczęła biec w moją stronę trochę niepewnie, jakby
obawiając się czegoś. Pozwoliłam by mnie dogoniła, po czym przewróciłam
ją na plecy cicho się śmiejąc. To nie koniec zabawy. Spojrzałam na nią
zadziornie dając jej do zrozumienia, co mam na myśli i znów zaczęłyśmy
biec. Co chwila przewracaliśmy się na plecy chichocząc i wariując. Nasze
śmiechy obudziły większą część lasu. Poszturchałam liśćmi i nagle
zapaliły się świetliki. Miliony małych świecących kulek utworzyło wokół
nad krąg a drugie tyle gęsiego utworzyły małą dróżkę przez las. Nagle
niebo przeciął jasny krąg światła przedzierający się przez gałęzie
drzew. Spojrzałam w księżyc i w tym samym momencie wraz z Nacht
zaczęłyśmy wyć. Nie było to jednak takie naturalne wycie. To była
melodia którą nazwałam pieśnią dwóch wader. Może oryginalna nazwa to nie
jest ale coś się później wymyśli. Gdy pieśń się kończyła niebo pokryły
ptaki. Teraz to one śpiewały gdy my patrzyłyśmy sobie w oczy z
uśmiechem. Dla zabawy złapałam kilka świetlików w pysk. Gdy się
uśmiechnęłam moje kły świeciły. Nacht się roześmiała i naśladując mnie
schwytała małe istoty a gdy wypuściłam wszystkie i zaczęłam je gnić,
samica wybuchnęła śmiechem i też rozpoczęła bieg. Łapała świetliki w
powietrzu. Robiła piruety, których w życiu bym nie wykonała.. Jej ruchy
były naturalne a w tym pełne dźwięku. Wyprzedziła mnie, po czym
zatrzymała się i przewróciła mnie na ziemie. W chwilę później już
uspokojone patrzyłyśmy w niebo. Opowiadałam waderze o kosmosie,
gwiazdach i wszystkich gwiazdozbiorach, które kiedyś sama się uczyłam.
- Skąd tyle o tym wiesz? - zapytała gdy skończyłam. Była naprawdę ciekawa co mnie ucieszyło.
- Od małego kochałam nocne niebo. Marzyłam by kiedyś być ponad chmurami i
z bliska patrzeć w gwiazdy. Można w tedy zobaczyć przyszłość a nawet
więcej. Nie umiem tego do końca wyjaśnić. Musiałabyś to doświadczyć aby
to poczuć i zobaczyć. - Odpowiedziałam cicho zamyślona.
- To musi być piękne, co nie? - spojrzała na mnie z uśmiechem.
- O tak z pewnością, choć...sama nie wiem... Opowiesz coś o sobie? - zapytałam zmieniając temat.
Nacht? Sorki że tak zwariowanie ale brak weny
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz