Minęło sporo czasu od kiedy dołączyłam do Watahy Porannych Gwiazd. Moim
głównym zajęciem było zwiedzanie terenów. Wciąż nie znałam nikogo i nikt
nie znał mnie. Pewnego razu postanowiłam wybrać się na samotny spacer.
Nic wielkiego, krótka przechadzka do Mizu no Yume. Niezauważona prez
nikogo, dotarłam do rzeki. Usiadłam na jej krawędzi i zaczęłam wpatrywać
się w wodę smutnym wzrokiem. Myślałam o przeszłości. Nie wiem ile czasu
straciłam na obserwowanie mojego odbicia. Może kilka minut, może całe
godziny. Jednak przeczucie kazało mi oderwać się od tego, wątpliwie
ciekawego, zajęcia. Podążyłam wzdłuż brzegu, w góre rzeki. Im dłużej
szłam, tym bardziej magiczne stawało się otoczenie. Postanowiłam
ponownie odpocząć przy wodzie. Tym razem spokój nie trwał długo. Wśród
cichych odgłosów natury usłyszałam dziwny szelest krzaków. Zaskoczona
wstałam i odsunęłam się od źródła hałasu. Nie wiedziałam, czy powinnam
walczyć czy uciekać. Po chwili z zarośli wyszedł...wilk.
- Jesteś...z watahy? - szepnęłam nieufnie.
- Tak samo jak ty. - wilk odpowiedział.
Nastała niezręczna cisza, przerywana szumem rzeki i ćwierkaniem ptaków.
- To ja...Chyba już pójdę...-powiedziałam cicho, odwracając się w stronę, z której przyszłam.
<Ktoś?>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz