Szybko podjęłam decyzję. Nie mogłyśmy zostawić tych maluchów samych.
Spojrzałam jeszcze raz na małą, puchatą kulkę, smutnie patrzącą w
kierunku jego martwej matki. Kiedy zwrócił na mnie swe oczy,
uśmiechnęłam się delikatnie. Stworek pisnął i po moim ogonie wszedł na
mój grzbiet. Ashita i jej mały kolega wygladali na gotowych do drogi.
Wrócilyśmy z powrotem na szlak, którym podróżowałyśmy. Nie zostało nam
zbyt wiele drogi do pokonania. Po dluższej chwili marszu zobaczyłyśmy
coś w rodzaju ludzkiego domu. Nawet jak na siedlisko czlowieka, wyglądał
co najmniej dziwnie. Jak najciszej potrafiłyśmy podeszłyśmy do budynku.
Przez oszronione okno nie sposób bylo zobaczyć, co działo się w środku.
Drzwi nie wyglądały na zamknięte na klucz. Wślizgnęłyśmy się do środka.
Pomieszczenie w którym się znalazłyśmy, przypominało wielką, starożytną
salę. W głebi pokoju, przy czymś w rodzaju wielkiej szafy, stał
człowiek. Zajęty był szukaniem czegoś w licznych szufladach i pólkach.
Nie zauważył nas. Schowałyśmy się w cieniu i postanowiłyśmy zaskoczyć go
atakiem z obu stron. Kiwnęłam głową do Ashity, na znak, że pora zacząć
walkę. Mój cień zmieniłam w trzy sztylety, Ashita natomiast stworzyła
łańcuch kryształów. Skoczyłyśmy na meżczyznę, jednak nagle...zawisłyśmy w
powietrzu. Nie mogłyśmy się poruszyć. Tak jakby czas się dla nas
zatrzymał. Człowiek zaśmiał się szyderczo i powiedział:
-A więc, wilczki wpadły w pułapkę. Nie pomyślałyście nawet, że trochę za łatwo poszło wam wejście tu i próba ataku.
Warknęłam, i wyszczerzyłam kły w kierunku mężczyzny. To jedyne, co mogłam w tamtej chwili zrobić.
- Ale...jeśli chcecie. Proszę, możemy walczyć! -zaśmiał się znów, po czym szybkim ruchem ręki przywrócił nam możliwość ruchu.
Chciałam skorzystać z okazji. Dwa z moich cienistych sztyletów poleciały
wprost ku szyi człowieka, a ja skoczyłam na niego. Uniknął mego ataku,
ale Ashita była przygotowana do zadania mu ciosu kryształowym łańcuchem.
Przez chwilę stał zdezorientowany, wco pozwoliło mi na atak trzecim z
moich sztyletów. Mimo obrażeń, mężczyzna wciąż nie zamierzał się poddać.
Za pomocą magii stworzył chmarę ognistych kul, które wystrzeliły w
naszym kierunku. Ledwo unikając pocisków, skoczyłam na mężczyznę, dając
nieco czasu Ashicie. Podeszła bliżej i po chwili powiedziała:
- Dobra. Możemy już szukać tego kamienia.
Zdziwiona zostawiłam bezwładne ciało człowieka, wpatrując się w Ashitę, czekając na wyjaśnienia.
-I tak nie dałybyśmy rady go pokonać. Jest bardzo wytrzymały. Uśpiłam go, ale nie mamy zbyt wiele czasu.
Dwa małe stworki wyszły z cienia i pomagały nam w poszukiwaniach skarbu
wróżek. Po przeszukaniu całej szafy, jeden z maluchów wskazał nam
szkatułkę. Delikatnie otworzyłyśmy ją i spojrzałyśmy na zawartość. W
środku znajdował się kamień. Bez wątpienia był to kamień wróżek - na
niewielkiej karteczce opisano zawartość szkatułki. Schowałyśmy ją do
torby, w której niosłyśmy jedzenie, po czym jak najszybciej opuściłyśmy
ludzki dom. Droga powrotna minęła bez jakichkolwiek przygód. Dotarłyśmy
na teren watahy i w mgnieniu oka znalazłyśmy wróżki. Pozostawały tylko
pytania - co zrobimy z lodowymi stworkami? Co takiego mają nam do
powiedzenia wróżki?
<Ashita?>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz