Piękny dzień, może nawet zbyt piękny... Poszłam do lasu na małe
polowanie. W lesie upatrzyłam sobie sarnę. Przyczaiłam się i skoczyłam.
Szybko zanurzyłam zęby w szyi ofiary. Po jedzeniu udałam się na spacer.
Poszłam nad wodę, po pływać. Wskoczyłam do wody nurkując.
- Kocham pływać - pomyślałam sobie. Wyszłam z wody.
Usłyszałam czyjeś kroki. Obejrzałam się. Nikogo nie było. Lekko
przestraszona skupiłam się na spacerze. Znów tylko w lesie nad
wodospadem usłyszałam kroki. W jednej chwili wpadł na mnie jakiś wilk.
- Co ty?! Wstawaj ze mnie! - krzyknęłam zdenerwowana.
- Wybacz. - odpowiedział wilk. Był biały z typową dla niego grzywką na
głowie ciągnącą się na grzbiet. Typowy basior... Podniosłam się.
- Jestem Klairney, ale mów mi Klair. - Zaczęłam.
<Toshiro?>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz