- Lepiej się pilnuj bo możesz nie dożyć jutra~ - te słowa odbiły mi się
głuchym echem w głowie. Dwa razy pomrugałem i jeszcze szerzej się
uśmiechnąłem.
- Czyli... - miałem się już pytać ironicznie kiedy zorientowałem się, że
wadera znikła mi z pola widzenia. Zaśmiałem się krótko pod nosem i
wyjąłem kolejny granat.
- It's time to start the show... - zaśmiałem się złowieszczo.
Minęło niewiele od mojego wybuchu na klifie. Przechadzałem się przez
tereny rozeznając się w nim. Rozmyślałem nad Annabell i jej quotą która
zapadła mi w pamięć. Cóż, dawno nie miałem nemezis, a to ciekawe
doświadczenie. Z myślenia wyrwał mnie zapach... siarki? Przecież tylko
ja mam dostęp do ładunków wybuchowych... chyba że... I w tym momencie
odwróciłem głowę, fala wybuchu i ciepło leciało wprost na mnie.
Odrzuciło mnie no nie powiem, dość daleko. Zatrzymałem się dopiero na
drzewie.
- Niezła próba.. Ann... - wydukałem podnosząc się z ziemi na którą zdążyłem opaść.
- Huh, myślałam, że padniesz od jednego C4... jak się niechybnie
pomyliłam - wadera powiedziała to w dość specyficzny sposób i wyszła mi
na przeciw.
- Cóż, TEGO sapera trudno wysadzić - mówiąc to wskazałem na siebie.
Wymierzyliśmy się spojrzeniami, nie raz. Ja cały czas uśmiechałem się i
czekałem na jej ruch... Kobiety przodem nie?~ W razie czego miałem
przygotowane miny lądowe które wybuchają od razu po kontakcie z
podłożem.
(Ann? Wiem że tego chcesz~)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz