- Heh...a jak myślisz?- Na moim pysku pojawił się szeroki, diabelski uśmieszek. - Że przepuściłbym taką okazję?!
Zza pasa (którego zresztą nie odstępowałem na krok) wyciągnąłem moją
starą, dobrą, samurajską katanę. Gdy moje kły zacisnęły się na
rękojeści miecza, ruszyłem na pierwszy ogień. Potwór złapał za pobliski
konar i rzucił nim, jak oszczepem. Odskoczyłem w bok dalej biegnąc w
kierunku cyklopa. Gdy on zamachnął się na mnie swoją łapą,
odpowiedziałem ostrzem, odcinając mu dwa palce u ręki. Początek całkiem,
całkiem...
Ciekawe jak teraz sobie radzi Ashita...
(Ash? Powalczysz sobie ze mną? :3 )
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz