Był piękny słoneczny dzień. Właśnie zakończyłam polowanie- na moim pysku wciąż dało się dostrzec ślady krwi jelenia. Postanowiłam udać się do Mizu no Yume, aby napić się wody. Lubiłam to miejsce, było takie spokojne. Zawsze można było tam usiąść i na spokojnie pomyśleć, uspokoić myśli. Dzisiaj miało być jednak inaczej. Kiedy byłam już niemal na miejscu, dostrzegłam, że część rzeki zabarwiła na czerwono. Duchy Mizu no Yume z pewnością nie będą zadowolone. Bardziej niepokoiło mnie jednak, że dostrzegłam kształt leżący nieopodal wody. Niepewnie podeszłam. Była to wadera, na oko nieco starsza ode mnie. Miała zielone, półprzymknięte oczy, na jednym z nich widoczna była długa blizna. Jej futro było w kolorze czarnym z czerwonymi plamami, a także białymi akcentami. Najbardziej przerażające w wyglądzie wilczycy było to, że wyglądała na wymęczoną i jakby dopiero co została brutalnie zaatakowana. Na prawej przedniej łapie dostrzegłam straszliwą ranę. Krwawiła też z kilku innych miejsc. Podejrzewałam, że ma złamane żebra. Poczułam gniew. Kto śmie traktować tak wilka, nie ważne z jakiego powodu?! Trzeba będzie dowiedzieć się kto jej to zrobił, po czym dać mu nauczkę. Teraz jednak należało pomóc waderze. Ściągnęłam z łapy Lotis i przyłożyłam go do ran wilczycy. Kiedy ich stan nieco się poprawił, przerzuciłam sobie nieznajomą przez grzbiet i pobiegłam w kierunku jaskini Blackey. Dotarłam tam po kilku minutach. Nie tracąc czasu na przywitanie, weszłam do środka.
- Blackey!-krzyknęłam.- Mam tu ranną!
W ciemnościach dostrzegłam ruch. Uzdrowicielka podeszła do mnie. Otworzyła szeroko oczy.
- Kto to?- zapytała.
- Nie mam pojęcia. Znalazłam ją na brzegu Mizu no Yume. Możesz jej pomóc? Mam nadzieję, że to nie sprawka Waru...
Wadera kiwnęła głową, po czym zabrała się za leczenie. Usiadłam w pobliżu, przyglądając się jej staraniom. Kiedy skończyła, wyglądała na zmęczoną.
- Teraz tylko czekać, aż się obudzi- westchnęła.
Potaknęłam. Czekałam, aż wadera dojdzie do siebie, chcąc zadać jej kilka pytań. Po jakiejś godzinie zaczęła unosić powieki, a ja szybko znalazłam się obok niej.
- Hej, słyszysz mnie? Nie bój się, jesteś bezpieczna. Znajdujesz się na terenie Watahy Porannych Gwiazd, nic ci tu nie grozi. Jak się nazywasz i kto cię tak urządził?- wypaliłam.
- Ashita. Nie uważasz, że zadajesz zbyt wiele pytań? Ona dopiero co się obudziła- powiedziała Blackey.
- Słusznie. Ale musimy wiedzieć. No to po kolei. Jak się nazywasz?- zapytałam powoli, spoglądając na nieznajomą.
< Blackey? Shikei?>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz