środa, 5 sierpnia 2015

Od Ashity do Torso

- Ludzie!- syknął cicho Torso.
- Gdzie?!- odparłam, nieco zirytowana. Odsunęłam się od basiora.
- Z prawej- odparł cicho.
- Skąd możesz wiedzieć, że to wrogowie?- zapytałam. Może nieco za ostro...
- Oni zawsze tacy są- mruknął z goryczą.
- Daj spokój! Jeszcze nigdy nie miałam z nimi do czynienia. A te, to chyba dzieci!- podeszłam do małych istotek.
Były chyba samicami.Ich włosy miały jasny kolor, przywodzący na myśl zboże, upięte w dwa kucyki. Na sobie za to miały nałożone jakiś materiał w kwiatki. Jak na to oni mówią... ubrania? Oczy maluchów były w kolorze nieba. Wyglądały identycznie.
- Co tu robicie?- zapytałam przyjaźnie.
- Loly! Ona na nas warczy! Tato!- zawołała jedna z nich.
Zmarszczyłam brwi. O co chodzi tym ludziom?
- Ashita! Zwiewamy!- krzyknął Torso.
- Zaczekaj chwilę!
Nagle zjawił się kolejny człowiek, tym razem płci męskiej. Był zdecydowanie większy od tych maluchów. W ręku trzymał podłużny przedmiot. Co to mogło być? Miecz? Konar?
- Nie ujdzie wam to na sucho! Zaraz was..!- zaczął, wymachując swoją bronią.
Westchnęłam cicho.
- Wiesz, może jednak odejdźmy. Nie mamy czasu na takie szopki- powiedziałam do basiora i odwróciłam się.
Jednak dostrzegłam, że otoczył nas krąg ludzi. Każdy miał w ręku linę i tą dziwną broń. Torso naprężył mięśnie, najwyraźniej szykując się do ucieczki. A może ataku?
- Ostrożnie! Oni mogą być niebezpieczni!- krzyknął.
- Wiem. Masz jakiś plan?
< Torso?>

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Szablon
NewMooni
SOTT