piątek, 21 sierpnia 2015

Od Ashity do Mavis i Vincenta

Wybrałam się na małą przechadzkę z Lulu, Vincentem i Mavis. Mieliśmy także skontrolować tren watahy w poszukiwaniu Waru i innych potworów, czy jakiś stworzeń potrzebujących pomocy. Robiłam tak przynajmniej raz w tygodniu i często ktoś mi pomagał.
- Jak coś usłyszycie, dajcie znać- mruknęłam do moich towarzyszy.
- No jasne- odparła wadera.
Spojrzałam na naszą trójkę. Szłam z prawej strony, szary basior został wepchnięty w środek, zaś biała wilczyca znajdowała się z lewej. Z uśmiechem popatrzyłam na Mavis i Vincenta. Razem wyglądali całkiem ładnie. Nagle usłyszałam coś dziwnego. Gwałtownie podniosłam łeb, wypatrując źródła dźwięku. Moi przyjaciele również musieli to usłyszeć, bo przybrali pozycje bojowe. Trwaliśmy nieruchomo przez jakieś pięć minut, aż w końcu nie byłam w stanie wytrzymać i zaczęłam się śmiać.
- Ashita!- skarciła mnie wadera.- Ciszej!
- N... nie mogę- wyjąkałam pomiędzy przerwami między ,,głupawką".- Zresztą, cokolwiek to było, już poszło. Chodźmy dalej.
Vin kiwnął łbem i ruszyliśmy na przód. Od czasu do czasu spotykaliśmy jakieś stworzenia- od wiewiórek i zajęcy, po nimfy i satyrów. Żadnych nieprzyjacielskich stworzeń, co było dość dziwne. Nagle wyczułam dziwną energię dochodzącą z Tysiącletniej Puszczy. Zmarszczyłam brwi, ale pomyślałam, że tylko moja wybujała wyobraźnia. Szliśmy więc dalej, wypatrując ewentualnych zagrożeń, a pomocny Lulu spał na moim grzbiecie. Nie ma to jak wsparcie.
- Jak chcecie, możecie już wracać- mruknęłam, patrząc na dwójkę moich towarzyszy.- Nie chcę wam się narzucać.
- Nie no, co ty, Ashita. Damy radę- oznajmiła dziarsko Mavis, nadal idąc przed siebie.- Nie wiadomo, co może się wydarzyć.
Nagle tuż przed nami pojawiła się nimfa, ranna w bok, z którego skapywała czerwona ciecz, zabarwiając ziemię na czerwono. Biała wadera szybko do niej podeszła, bardzo zdenerwowana.
- Kto ci to zrobił?!- zapytała, patrząc na nią.
- Zgromadzenie potworów... jest tam i kilka Waru- wyszeptała.
Podbiegłam do niej.
- Spokojnie. Wytłumacz nam wszystko.
- Ashita!- zaprotestowała biała wilczyca.- Nie widzisz, w jakim ona jest stanie?!
- Mavis, musimy wiedzieć. Inne stworzenia też mogą być zagrożone- spojrzałam na nimfę.- Dasz radę nam opowiedzieć, co się stało?
- T... tak- mruknęła słabo.- W Tysiącletniej Puszczy zgromadziło się spore stado potworów, wśród nich kilka Waru. Chyba chcą przywrócić do życia jakiegoś potężnego stwora...
- Ferluna?- zapytałam nerwowo.
- Nie. To nam na razie nie grozi. Ale potwór, którego oni pragną wskrzesić, musi być niezwykle potężny. Ja znalazłam się przypadkiem w pobliżu i nas zaatakowali. Mnie udało się uciec, ale Loly- nimfa załkała, a Mavis delikatnie ją przytuliła, szepcąc jej słowa pociechy.- Musicie ich powstrzymać, zanim uda im się to zrobić, inaczej może być źle!
Przez chwilę wpatrywałam się w niebo, rozważając wszystkie możliwe rozwiązania. W końcu Vin, który mało się do tej pory odzywał, wystąpił na przód.
- To wymaga natychmiastowej interwencji. Wy idźcie po wszystkich z watahy, a ja ruszę przodem.
- O nie, wilczku. Idziemy we trójkę. Nie ma czasu biec po pomoc, musimy poradzić sobie sami. Mavis, jesteś gotowa?
- No jasne! Nie daruję tym kreaturom!
Kiwnęłam łbem i pobiegłam w kierunku Tysiącletniej Puszczy, a moi towarzysze ruszyli tuż za mną.
< Mavis? Vincent?>

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Szablon
NewMooni
SOTT