- Mogę?- zapytał basior, wyciągając w moim kierunku jedno ze swoich ogromnych, czarnych skrzydeł.
Uśmiechnęłam się, potakując. Następnie podeszłam pod nie i natychmiast poczułam różnicę.
- Dziękuję- powiedziałam.
- Nie ma za co- odparł.
Szliśmy w milczeniu, od czasu do czasu potykając się o śliskie kamienie i korzenie drzew. W pewnym momencie zauważyłam, że stoi przede mną żaba. Gwałtownie odskoczyłam do tyłu i zahaczyłam łapą o coś mokrego. Upadłam na ziemię. Szybko podniosłam się, równocześnie wytrzepując z siebie błoto, mocno potrząsając łbem. Po chwili jak gdyby nic weszłam z powrotem pod skrzydło Jack'a.
- Co się stało?- zapytał, powstrzymując śmiech. Musiałam wyglądać naprawdę głupio.
- Potknęłam się. A teraz powiedz: czy na drodze, tuż przed nami nadal stoi żaba?
< Jack? Ona nadal tam jest?>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz