wtorek, 4 sierpnia 2015

Od Annabell c.d Klairney

Znów nastał ranek ,to kolejny dzień w nowej watasze ,sama nie wiem co skłoniło mnie bym została. Gdy wyszłam z bezpiecznej ciemności jaskini poczułam się osaczona przez otaczającą mnie przyrodę. Do moich długich i czułych uszu docierał każdy nawet najdrobniejszy szelest. Postanowiłam przejść się po terenach watahy ,w końcu wypadałoby kogoś poznać i się zaprzyjaźnić ,może wtedy moje życie nabierze jakiegoś sensu. Szlam przed siebie nie mając określonego celu ,czy trzeba wiedzieć gdzie się idzie ,czasami sama podróż jest tak samo ważna. Pomiędzy starymi drzewami o rozłożystych gałęziach co jakiś czas wyłapać mogłam obecność innych wilków. Gdy mnie widziały ,zaczynały uważnie obserwować po czy uśmiechały się przyjaźnie ,odwzajemniałam uśmiech ,ale nie był on z rodzaju tych szczerych to był jeden z tych uśmiechów które trzeba siłą wymuszać ,dlatego są takie nie ładne i nie mogą się równać z pięknem prawdziwego uśmiechu. Może kiedyś ktoś sprawi ,że na mojej twarzy zagości ten piękniejszy ....właśnie kiedyś. Wędrowałam tak zamyślona aż napotkałam dziwne zwierzątko

















 Zapatrzona nie usłyszałam żadnych szelestów .To był wielki błąd ponieważ po chwili miałam na sobie jakąś niebieską wadere ,która szybko zemnie zlazła. Wstałam powoli ,byłam bardzo wkurzona na nią ale udało mi się jakimś cudem zapanować nad negatywnymi emocjami. Przyjrzałam jej się uważnie spód ciała miał kolor niebieski natomiast grzbiet był fioletowy. Przyjrzałam się uważnie jej klatce piersiowej ,znajdował się na niej tajemniczy symbol. Oczy koloru niebieskiego z jednej strony przesłaniała długa grzywka. Gdy przyglądałam się waderze usłyszałam po krótkiej chwili:
- Wybacz niechcący wzięłam cię za zwierzynę... –Niech jej będzie ale brzmiało to mocno naciąganie –Kim jesteś?- To chyba ja powinnam zapytać ją kim jest ,uśmiechnęłam się, śmieszył mnie fakt ,że na zewnątrz wyglądam na spokojną ,a w środku aż kipię ze złości. Powiedziałam:
- Jestem Annabell
- -Pójdziesz ze mną na polowanie?- Jeszcze czego ?! Uda mi się samej nie potrzebuje niczyjej pomocy .Jednak gdy miałam już odpowiedzieć do mojej głowy zagościła myśl ,,Po udawaj jeszcze trochę miłą zobaczymy co się wydarzy „ Dlatego wyszeptałam:
- Słaba w tym jestem
- Ale ja jestem dobra ,upoluje coś i się podzielę z tobą
- Dobrze- Ledwo co mnie zna i już mnie wyręcza ,niektóre wilki są takie przyjacielskie aż się tym brzydzę że można je tak łatwo wykorzystać.- Po krótkiej chwili wadera wróciła z dorodnym jeleniem ,z jego przegryzionej szyi ciekła szkarłatna krew . Po chwili obie zaczęłyśmy go zajadać . Co jakiś czas przyglądałam się waderze ,przez cały czas tryskała radością i energią ,dziwiło mnie to, jak można być szczęśliwym ,może się czegoś od niej nauczę na ten temat. Gdy skończyłyśmy spora część mięsa pozostałą nie tknięta ,gdy odeszłyśmy od truchła od razu przybiegły 3 lisy i zaczęły szybko je pochłaniać. Obie miałyśmy pyszczki w zakrzepłej krwi dlatego wysiliłam się na przyjacielski ton i zapytałam:
- Pójdziemy nad jezioro zmyć tą krew?
- Jasne- Odpowiedziała przyjaźnie po czy ruszyła przed siebie. Szłam za nią ,jakże łatwo byłoby ją teraz zabić ,jest za bardzo ufna ,jeszcze ktoś jej przez to zrobi krzywdę ,ale to nie mój interes. Gdy doszłyśmy do celu zobaczyłam jak wilki pływają i bawią się ze sobą. Po chwili przypomniałam sobie ,że wadera mi się nie przedstawiła dlatego zapytałam:
- -Jak masz na imię?- Spojrzała na mnie zmieszana po czym szybko odpowiedziała:
- -Przepraszam bardzo ,zapomniałam się przedstawić ...Jestem Klairney ,ale możesz do mnie mówić Klair –Uśmiechnięta zapytała :
- -Mogę skrócić twoje imię ? –Skrócić a po co ? Nie wydaje mi się to konieczne ale jeśli to jest normalne wśród innych wilków powiedziałam z wymuszonym uśmiechem:
- Jasne
- Bella co ty na to byśmy sobie popływały- Spojrzałam na nią nie rozumiejąc. Pływać ? Pływać ? Nie widziałam w tym sensu ,nie potrafiłam nawet pływać . Dlatego oznajmiłam:
- Nie potrafię
- -To cię nauczę. Choć!- Nie zdążyłam zaprzeczyć ponieważ Klair pchała mnie w zimne odmęty wody. Gdy byłam zanurzona aż do szyi w zimnej wodzie spojrzałam na nią wrogo ,dlaczego musi mnie tak męczyć. Po chwili usłyszałam wesoły głos wadery ,która tłumaczyła mi wszystko jak małemu dziecku
- -Musisz poruszać łapami tak jakbyś biegała ,możesz tez sobie pomagać ogonem i... pływasz. To nie takie trudne - Ogonem ...Ogonem! Lepiej niech już nic na jego temat nie wspomina. Zademonstrowała mi to parę razy po czym spojrzała na mnie wyczekująco ...Dlaczego muszę ciągnąc tą szopkę? No nic, ruszyłam na głębsze wody ,po chwili straciłam grunt po łapami starałam się przestrzegać tego o czym mówiła ,jednak nie przemieszczałam się zbyt szybko ,można by rzec ,że stałam w miejscu. Dlatego z ociąganiem zaczęłam machać moim długim ogonem ,woda przyjemnie go opływała i poddawała się jego sile . To całe pływanie było całkiem przyjemne .Uśmiechnęłam się chociaż był to uśmiech szczery był on z tego rodzaju którego trudno zauważyć ,nie to co te rozrywające koniki ust. Popłynęłam na sam środek jeziora Klair była parę metrów przede mną.

< Klairney ? Smakowało >

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Szablon
NewMooni
SOTT