Usiadłam na wielkim, śliskim kamieniu i zamyśliłam się. O co mogę
poprosić? Uśmiechnęłam się, gdy pomysł wpadł mi do głowy. Spojrzałam na
basiora i powiedziałam:
- Skoro wszystko, to daj mi spokój.
- Za trudne - odparł.
- Powiedziałeś, że zrobisz wszystko. WSZYSTKO to całokształt.
- Ale...
- Żadnych ale. Wykonać - zasalutowałam, a później wypuściłam powietrze ze świstem.
Zuko powodził wzrokiem od mojego nosa, do ogona. A potem kiwnął łbem i
odwrócił się. Kiedy zniknął między drzewami, poczułam ulgę. Lecz po
kilku minutach nieco opuściłam łeb. Owszem, Zuko był upierdliwy i
nachalny, ale był przecież miły i miał dobre intencje. Puściłam się
truchtem w kierunku, w którym zniknął basior.
- Zuko? - rzuciłam w przestrzeń. - Jesteś tu, Zuko?
Odpowiedział mi tylko szum wiatru.
- Zuko? - powtórzyłam.
- To moje imię - usłyszałam głos basiora zza pleców. Odwróciłam się i uśmiechnęłam do niego.
- Jednak nie chcę, żebyś dał mi spokój - powiedziałam, lekko opuszczając uszy na boki.
Zuko rozpromienił się i zamachał ogonem.
<Zuko?>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz