- Moim celem jest ochrona bliskich i...- wzięłam głęboki oddech- zemsta na Waru. Powyrzynam każdego, którego spotkam tak, że na długo zapamiętają moje imię. Nie pozostawię na świecie żadnego z tych ohydnych ścierw. A potem... dotrę do Ferluna i uduszę go własnymi łapami. Wyplewię całe zło. I nie pozwolę, aby komukolwiek z moich bliskich stała się jakakolwiek krzywda. Już nigdy- wyrzucałam z siebie wszystkie emocje, jakie tłamsiłam w sobie do tej pory, aż poczułam, że po moich policzkach spływa łza. A potem kolejna. I tak płynął już ich strumień.- Wiem, że to niemożliwe. Ale ja... ja po prostu nie chcę widzieć jak ci, których kocham, cierpią. Nawet jeśli sama zginę!- zakończyłam, oddychając głęboko.
Zacisnęłam powieki, próbując się opanować. Meredith patrzyła na mnie w milczeniu, za co byłam jej wdzięczna. Po chwili opanowałam się. Nie mogłam sobie pozwolić na uleganie emocjom. A co by było, gdyby stało się to w czasie walki? Zawiodłabym. Jak dowódca, przyjaciel, jako... członek rodziny.
- Wiesz...- zaczęłam ponownie.- Zawsze myślałam, że aby być silnym, wystarczy trenować umiejętności i mieć kogo chronić. Ale zapomniałam o najważniejszym. O tym, aby nauczyć się panować nad sobą. Aby nie ulegać swoim słabościom. Dlatego... jestem słaba.
- Nie jesteś. Daj spokój- mruknęła ze słabym uśmiechem Mei.
Wyszczerzyłam słabo kły. No tak. Znowu ulegam złym emocjom. Znowu przegrywam ze smutkiem. Muszę się ogarnąć!
- Zmieńmy temat!- krzyknęłam ze śmiechem. Może nieco sztucznym, ale byłam w dość podłym nastroju.- Wpadł ci w oko może jakiś basior stąd?
< Mei? Jak sytuacja na froncie? xd>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz