piątek, 7 sierpnia 2015

Od Zuko do Amfitryny

Usiedliśmy na dużym kamieniu, Vincenty musiał nas opuścić i zostaliśmy sami.
- Ja po prostu mam taki charakter.
 - Może spróbował byś go zmienić? - Amfitryta się do mnie uśmiechnęła.
 - Oj wątpię czy mi się uda, jeszcze przy takiej Waderze..., to znaczy ja, ja, mi raczej by się nie udało.
 - Coraz bardziej zaczynam wątpić, w moje poprzednie pytanie.
 - Poczekaj zaraz wrócę - zszedłem z kamienia i pobiegłem wzdłuż ścieżki.
 - Zaraz, gdzie idziesz? - krzyknęła Amfitryta.
 Nie usłyszałem tego co mówiła, ponieważ byłem już zbyt daleko.
 Po chwili wybiegłem zza drzewa. W pysku, trzymałem kawałek drewna, w którym wyrzezbiona była twarz Amfitryty.
 - To dla ciebie, no wiesz za to wszystko, tylko proszę już mnie więcej nie pchaj - roześmiałem się.
 Amfitryta nic nie powiedziała.
- No jak ci się podoba? Czasami, jak mnie coś najdzie, robię takie.
-To naprawdę dla mnie? Ja, dziękuję... nie musiałeś - Amfitryta, cały czas trzymała prezent ode mnie w łapach i spoglądała na niego.
 - Bardzo się cieszę ,że ci się podoba.
 Już miałem ją przytulić, ale się pohamowałem. Na szczęście ona tego nie zauważyła.
 - To może gdzieś się razem przejdziemy? zapytała Amfitryta.
- Że, ty ze mną? - uśmiechnąłem się od ucha do ucha
- Tak, ale nie wyobrażaj sobie coś więcej - stanowczo powiedziała.
- Ja? ja nigdy.
- Może pójdziemy nad Wodospad Mizu? - zaproponowała Wadera.
- Chętnie bym się trochę zmoczył - zaśmiałem się.
- Oj Zuko, Zuko ... .
- No co?  - Chdzmy już tam lepiej. 
<< Amfitryta? >>

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Szablon
NewMooni
SOTT