Zdziwiłem się, kiedy zza ucha Klair wyleciała maleńka istotka. Wcześniej jej tu nie było, mógłbym przysiąc! Miała ona długie, brązowe włosy, które falowały na wietrze oraz złotą sukienkę. Na plecach miała także przezroczyste skrzydełka.
- Sun, mogłabyś ją uzdrowić?- zapytała błękitna wadera, wskazując na drobne stworzonko w swoich łapach.
- No pewnie!- odparła cichutkim głosikiem.
Po czym pochyliła się nad ranną i przystąpiła do uleczania. Po kilku minutach wszystko było gotowe. Wróżka zamrugała oczami, odzyskawszy przytomność. Spojrzała po kolei na mnie, Klair i Sun, a potem kilka razy zatrzepotała- już zdrowymi- skrzydełkami i wzniosła się w górę, pozostawiając za sobą fioletowy ślad. Następnie wręczyła każdemu nas po maleńkim woreczku.
- W tych pakunkach- zaczęła- znajdziecie magiczny pyłek. Pozwoli on wam latać, a- w razie konieczności- zaprowadzi do mnie. Dziękuję wam za pomoc, a teraz was opuszczę- istotka lekko skinęła główkę i odleciała w stronę Tysiącletniej Puszczy.
Przez chwilę wlepiałem swój wzrok w stronę, gdzie jeszcze przed chwilą była wróżka- teraz pozostał po niej tylko fioletowy ślad, który i tak blakł już w powietrzu. Zaś Sun z powrotem usiadła za uchem Klair.
- No- powiedziałem- to było niezłe. Gdzie teraz?
< Klair? Gdzie idziemy?>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz