Dobrze ,że wadera przestała drążyć temat ,nie miałem ochoty o tym mówić.
Znów zacząłem wspominać dawne czasy ,były one bardzo piękne i
beztroskie. Pamiętam do dziś jak Beleth uczył mnie postrzegania duszy
,strasznie się śmiał gdy mi nie wychodziło ,a po każdej porażce
dopingował mnie ,bym się nie poddawał. Z rozmyślań wyrwał mnie głos
wadery:
-Co robisz na terenach watahy porannej gwiazdy?-Świetnie się składa
,jeśli dołączę będę mógł potrenować w spokoju ,nie martwiąc się o nic
,dlatego zamiast odpowiedzieć zapytałem Marry:
-Mogę dołączyć?
-Nie wiem ,takie decyzje podejmuje Alfa
-A kiedy do niej pójdziemy
-Jutro ,teraz zapada noc ,a po za tym rozszalała się niezła burza-
Spojrzałem zdziwiony na wyjście jaskini. Rzeczywiście ,na dworze
panowała niezła ulewa ,wiał też silny wiatr i co jakiś czas słychać było
grzmoty ,którym towarzyszyły błyski ,że też tego nie zauważyłem
wcześniej. Ziewnąłem ,po czym oznajmiłem:
-Może pójdziemy spać
-Oczywiście- Na te słowa mój talizman ,znów zgasł ,co znaczy ,że mój
opiekun nas słyszy. Uśmiechnąłem się ,po czym położyłem swoją głowę na
łapach i zasnąłem. Na moje szczęście nic mi się nie śniło.
*******Rano*******
Obudziły mnie promienie słońca wpadające przez wejście jaskini.
Przeciągnąłem się ,po czym wstałem ,co nie powiem sprawiło mi nie mały
ból .Westchnąłem nie obejdzie się bez zjedzeniu parę zagubionych
duszyczek, osobiście wolałem świeże ,z dopiero co zabitej ofiary. Gdy o
tym pomyślałem spojrzałem na wadere, która nadal słodko spała (tak na
marginesie dodam ,że bardzo słodko wyglądała ) Wyszedłem z jaskini
,kurde jak boli ,te rany chyba nigdy się nie zagoją. Obszedłem wejście
do jaskini ,jednak nie znalazłem interesującej mnie rzeczy ,dlatego
poszerzyłem obszar poszukiwań. Po jakimś czasie udało mi się znaleźć
małą duszyczkę. Przypominała małe światełko ,które unosi się lekko na
wietrze ,miała kolor brązowy ,co oznacza ,że jest to dusza jakiegoś
mieszkańca lasu. No nic na śniadanie powinna starczyć, wziąłem ją do
pyska ,po czym połknąłem , nie miała jakiegoś określonego smaku, gdybym
miał go do czegoś porównać był by to smak wody z cukrem, taki delikatny i
prawie nie wyczuwalny. Wróciłem szybko do jaskini ,nie chciałem by
wadera zadawała mi pytania typu ,,Co robiłeś? Gdzie byłeś ... itd.”
Położyłem się na swoim miejscu i cierpliwie czekałem aż Marry się
obudzi. Po krótkim czasie usłyszałem jak wadera się przebudza .Gdy już
wstała zapytałem :
-Co ty na to by wybrać się na małe polowanko- Uśmiechnąłem się szeroko.
Tak na prawdę nie byłem głodny ,jedna dusza starczy mi na jakieś dwa dni
,ale nie chciałem by Marry nabrała jakiś podejrzeń ,na razie nie
chciałem by dowiedziała się o mnie prawdy.
(Marry ,może być :3 ?)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz