sobota, 22 sierpnia 2015

Od Rivaille do Reiko

Spojrzałem się po raz ostatni za siebie, na ogromną polanę przyozdobioną polnymi kwiatami których zapach tak bardzo uwielbiałem. Wciągnąłem mocno powietrze ostatni raz łapiąc ich zapach, delikatny i słodki. Westchnąłem kładąc uszy po sobie, nie ma już dla mnie miejsca w tym przesłodzonym miejscu. Kątem oka spojrzałem się na miejsce do którego zmierzałem, już niedługo miałem wstąpić na nieznane mi dotąd tereny. Czy ogarniał mnie strach ? Oczywiście, że tak. Wyruszyć samemu w nieznane po to aby nigdy nie wrócić, po to aby o mnie zapomniano. Czy ktokolwiek chciałby być zapomniany ? Wątpie.
Spuściłem łeb niepewnie stawiają następne kroki, w jednej chwili mój cień zniknął. Zastąpił go ogólnie panujący mrok, korony drzew nie przepuszczały najmniejszego promienia słońca. Wzrokiem szukałem chociaż małego punkciku w górze, ale nic z tego. Po kilkunastu minutach bezustannego patrzenia się w niebo którego nie było widać dałem swojemu karkowi odpocząć. Wyciągnąłem szyję po czym powoli spuściłem łeb. Powieki zaczęły mi lekko ciążyć jednak jednym potrząśnięciek łba dałem swojemu mózgowi do zrozumienia, że to nie jest odpowiednia pora na spoczynek. Ścisk w żołądku jeszcze bardziej mnie rozbudził, jęknąłem cicho spoglądając na brzuch.
Ślina kapała mi z pyska, nie wiem kiedy ostatnio jadłem. Nie wiem ile dni to już trwa, jednak ten las nie ma końca. Wciąż tylko mrok. Stawiałem następne kroki jednak były one coraz to wolniejsze, łapy odmawiały mi posłuszeństwa. Uginały się pod moim ciężarem jak nigdy dotąd, co było trochę przerażające. Myślałem, że padnęi dokonam żywota jednak nagły szelest oraz piski przywróciły mi nadzieję, nastawiłem uszy oczekując na dalsze dźwięki. Położyłem się i powoli zacząłem czołgać przed siebie uważając na każdy ruch. Unikałem suchej ściółki leśnej starając się przemieszczać po mchu. Mimo tego iż był suchy nie łamał się. Z lekkim zadowoleniem na pysku powoli się podnosiłem, wszystko po to aby zaraz pobiedz za ociarą czekającą między paprociami. Oblizałem się, nabrałem powietrza i jednym susem znalazłem się w miejscu docelowym, łapami przytrzymałem skrzydła ptaka. Dzikie skrzeki oraz wymachiwanie szponami utrudniało całą sprawę jednak byłem gotowy zapłacić nawet taką cenę, która i tak nie była wielka, aby móc tylko coś zjeść. Nie cackając się dłużej jedyn szybkim ruchem chwyciłem szyję ofiary zatapiając w niej kły. Bez namysłu oddałem się instyktowi pożerając zdobycz. Szkarłatna krew ostała się na moim pysku, była taka lepka że trudno było się jej pozbyć. Mruknąłem kilka razy próbując zetrzeć ją łapą jednak to nic nie dawało, najlepiej byłoby znaleźć jakiś zbiornik z wodą. Porzuciłem resztki zwierzęcia i odszedłem dalej, znów ruszyłem przed siebie szukając wyjścia z tego miejsca.
Biegłem za małym światełkiem które znajdowało się przede mną. Biegłem za nim jednak ono jakby cały czas się oddalało. Jednak wiedząc, że gdzieś tam daleko jest światło nie poddawałem się. Przyśpieszyłem mimo tego iż nie miałem dużo sił.
Światło było blisko, naprawdę blisko na wyciągnięcie łapy. Na reszcie się skończy, nareszcie zobaczę światło. Byłem taki szczęśliwy, tego nie da się opisać. Pojedyncze promienie przedzierały się między drzewami i krzakami oświetlając podłoże. Uśmiechnąłem się sam do siebie i w końcu odbiłem się od ziemi po to aby jednym susem wydostać się stąd. Jednak pożałowałem tego, nie uwzględniłem jedneko.
Tak dawno nie widziałem światła, że padłem na ziemie piszcząc i podkulając ogon. Łapami zasłoniłem oczy, odczekałem chwilę po czym zacząłem delikatnie i powoli zsuwać je po moim pysku. Widziałem jak przez mgłę, a oczy strasznie mnie bolały, zwłaszcza niebieskie. Przetarłem je ale obraz wcale się nie poprawił. W takim stanie napewno nigdzie nie dojdę. Przewróciłem się na bok przystawiając ucho do ziemi. Oddychałem spokojnie i powoli wsłuchując się w dudnienie które wyraźnie przybierało na sile. Podniosłem gwałtownie głowę, zobaczyłem niewyraźny zarys jakiegoś zwierzęcia, za znajdowały się inne, mniejsze. Najwyraźniej mięsożerne stworzenia. Potrząsnąłem głową i podniosłem się z ziemi, ofiara gwałtownie skręciła wymiając mnie. Spojrzałem się za siebie, zwierzyna zniknęła w lesie z którego dopiero co wyszedłem. Zerwałem się i zacząłem nerwowo rozglądać szukając łowców. Spojrzałem się za siebie, nie zdążyłem uskoczyć przed znacznie mniejszym ode mnie zwierzęciem. Uderzyłem mocno pyskiem w ziemię, dopiero teraz odzyskałem normalny wzrok. Obraz wyostrzył się, mgła zniknęła, ale aby to się stało musiałem aż tak bardzo uciecpieć. Byłem teraz przygwożdżony, na karku czułem przyśpieszony i rozgrzany oddech. Kątem oka spojrzałem się na atakującego i gurującego nade mną wilka. Westchnąłem i bez żadnych ogródek zrzuciłem z siebie wilczycę i podniosłem się. Otrzepałem się z kurzu, spojrzałem się na robiącą to samo waderę. Zmierzyła mnie chłodnym spojrzeniem przepełnionym chęcią zabicia mnie. Przewróciłem tylko oczami posyłając jej równie chłodne spojrzenie.
-Reiko ! Co się stało ?
Spojrzałem się na dwa wilki podbiegające do wadery, znów posłała mi to chłodne spojrzenie które w pełni zignorowałem. Przypatrywałem się uważnie jednej z tych wader, była czarna. Jej grzbiet i grzywka były niebieskie. Czując swoje spojrzenie na sobie popatrzyła się na mnie. Usiadłem grzecznie i przekręciłem lekko głowę, posłałem jej zadziorny uśmiech po czym spojrzałem się na wilczycę która niedawno przygwoździła mnie do ziemi.
-Ktoś ty ?
Uniosłem brew po czym uniosłem delikatnie jedną łapę, pazurem zacząłem grzebać w ziemi.
-Jestem Rivaille.
Mruknąłem nawet na nią nie patrząc.
-Może trochę szacunku dla alfy.
Warknęła, bodajże Reiko. Spojrzałem się na nią zrezygnowany po czym spuściłem głowę kompletnie je ignorując. Nastawiłem jedynie uszy nasłuchując co między sobą szepczą.

(Reiko ? Wybacz za tą długość oraz błedy króre mogą się znaleźć w tekście)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Szablon
NewMooni
SOTT