Wiadomść wróżek nie zszokowała mnie zbytnio. Słyszałam kiedyś o Waru.
Jedyne, co mnie zastanawiło, to skąd wróżki wzięły takie informacje?
Cóż, widocznie gdy nie spędzają czasu na beztroskich zabawach, robią coś
pożytecznego. Wracając jednak do nazwanych przez wróżki yujinami
stworzeń. Wiedziałam, że nie mogę zostawić malucha zupełnie samego. Ale
nie wydaje mi się, że byłabym dobrą opiekunką dla takieho delikatnego
futrzaka. Ashita zatrzymuje swojego. Nazwała go Lulu. Ciekawe imię.
- Może ktoś będzie chciał go przygarnąć... - powiedziałam cicho.
Maluch, który stał obok mnie popatrzył w moją stronę smutnymi oczami.
Uśmiechnęłam się w jego kierunku, na co on zareagował wesołym piskiem.
Jakby nigdy nic zaczął wtulać się w mój ogon, mrucząc cicho. Chyba...
będę za nim tęsknić. Pomogłam stworkowi wejść na mój grzbiet.
- Być może. Jeśli wolisz go oddać, pomogę znaleźć ci kogoś odpowiedniego! - Ashita wzięła Lulu na swój.
-Tak...Tak będzie najlepiej... - szepnęłam.
Po kilku minutach znalazłyśmy się w samym środku terenów watahy. Wilki
spacerowały, rozmawiały ze sobą i odpoczywały. Ashita rozejrzała się i
powiedziała:
-Czas decyzji. Na pewno nie chcesz go zatrzymać?
W sumie... Nie byłam już pewna. Maluch był uroczy, a ja... jakby to
powiedzieć.... trochę samotna. Moje rozmyślania przerwał głos jakiegoś
wilka:
- Jakie słodziaki! Skąd je wzięłyście?
<Ashita? Ktoś jeszcze?>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz