Odwróciłem się gwałtownie. Co jak co, ale z hydrami to ja mam
nieprzyjemne wspomnienia. To było już dawno, ale nadal sądzę, że cała ta
ich durna rasa się po prostu na mnie uwzięła.
Nie czekając, aż jaśnie potwór mnie znajdzie, ruszyłem za waderą.
- Czyli jednak idziesz? - Mruknęła z głową uniesioną wysoko, przed
siebie. Naprawdę robiła wrażenie nieustraszonej. Ale to tylko wrażenie.
- Wiesz...- Mój wzrok przekoziołkował po niebie.- Co ja będę tak stał i się nudził. A po za tym las może być niebezpieczny...
- Obrońca się znalazł.- Parsknęła.
- No, może i nie obrońca, ale rycerz...- Posłałem jej szeroki, dumny uśmiech.
(Blackey ? Właśnie wynajęłaś sobie osobistego rycerzyka. Nie musisz dziękować.)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz