Nocną ciszę przerwał szelest skrzydeł. Wilk wylądował miękko na polanie.
Zwinął skrzydła i postawił uszy. Cisza. Jedynie delikatny wietrzyk
poruszał gałęziami pobliskich drzew. Właśnie dlatego podróżował w nocy.
Było chłodno. Nie to co w dzień.
Słyszał szum rzeki nieopodal. Odwrócił łeb w stronę dźwięku i ruszył w
jego kierunku po miękkiej trawie. Nie musiał iść daleko. Jego łapy
szybko napotkały mokrą ziemię i glinę a następnie spadek. Rzeka
chlupotała wesoło i odbijała się od kamieni rozbryzgując w okół pianę.
Basior nachylił się i począł językiem chłeptać życiodajną wodę. Gdy
zaspokoił pragnienie wyprostował się. Po brodzie skapywała mu woda. Nie
zastanawiając się dłużej wszedł po łapy do rzeki.
- Od razu lepiej - westchnął.
- Kto tu jest!? - usłyszał czyjś głos.
Szybko się odwrócił. Oczywiście nie miało to sensu. Ciecz nadal ciekła z jego oczu i skapywała na ziemię. Nie widział.
Zamrugał, ale jak zwykle nie poskutkowało.
Wyszedł powoli z rzeki. Gdy nic nie widział, czuł się bezbronny. Znów trafił na poprzednią polanę. Nie wyczuł nikogo w pobliżu.
Rozwinął skrzydła, uniósł głowę w górę i już miał się wzbić, gdy szósty
zmysł krzyknął ,,UNIK!". Oczywiście posłuchał. Coś przeleciało obok
niego. Wyszczerzył kły i położył po sobie uszy. Ponownie rozwinął
skrzydła i tym razem wzbił się wzbił się w górę bez problemów. Czy był
to jeden z Szukających? Warknął do siebie i zamachał jeszcze raz
skrzydłami aby przyspieszyć. Miał już dosyć tego wszystkiego.
Zaczął szybować. Opadać coraz niżej. Wystawił ,,podwozie" i zaraz stał
twardo na jednej z wielu skał rozsypanych przy jeziorze. Skąd wiedział,
że było tu jezioro? Szum i chłód czuć było od niego na odległość. Z
chęcią by się zanurzył i już nigdy nie wypływał.
Z chęcią by także zawył.
Ale mógłby przyciągnąć czyjąś uwagę.
Czemu nie było tu Cven'a?
Westchnął i znów wzleciał w górę. Czuł, że jest na terenach watahy.
Może... powinien dołączyć? To... chyba dobry pomysł. Znowu przystąpił do
lądowania. Tym razem wylądował na zboczu góry. Żwir sypał się z góry i
przesuwał pod jego łapami. To nie było najbezpieczniejsze miejsce.
Zaczął zbiegać w dół. Łapy ślizgały mu się niezgrabnie na sypkim piachu i
żwirze. Koło wilka z gruchotem spadały obluzowane kamienie i połamane
gałązki. Trwało chwilę zanim stanął na ziemi. Gdy jego łapy dotykały
bezpiecznej gleby, odsapnął.
Ulga nie trwała długo. Szósty zmysł krzyknął ,,za tobą!" ale było już za późno.
Kamienie spadające z góry podcięły wilka. Podniósł się na przednich łapach, ale w połowie ruchu znów padł na ziemię.
- Choleraa...
Głaz przyblokował mu skrzydło. Nie ciągnął bezmyślnie, bo wiedział, że
to nic nie da. Mógłby zdjąć głaz za pomocą telekinezy, ale... cóż, w
obecnej chwili był ślepy. Wolał nie ryzykować. Obmacał kawałek skały
łapami. Była średniej wielkości. Jęknął z rezygnacją i położył głowę na
łapach. A co mi tam, poleżę i potem wezmę się do roboty, pomyślał.
Ale na jego niekorzyść ktoś właśnie wyszedł z lasu. Od razu wiedział, że to wilk.
- Ehh... Odejdź - westchnął Enigma i odwrócił głowę w drugą stronę.
- Whoa... nieźle się urządziłeś - usłyszał.
Ktoś zbliżył się na parę kroków i najwyraźniej oceniał sytuację. Enigma milczał.
<Ktoś?>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz