Wstałam, przeciągając się. Wyciągnęłam łapę z zamiarem poklepania Lulu po brzuszku, jednak moje łapy natrafiły na pustkę.No tak... mój malec udał się wczoraj na pierwsze, samotne polowanie. Nie chciałam się zgodzić, ale on tak długo nalegał, prosił... Nawet Mei i Zuko się za nim wstawili.
Zuko.
Doprawdy, nie wiedziałam już co myśleć o tym basiorze. Raz był miły, a raz taki irytujący! Mimo wszystko, bardzo go polubiłam. Był sobą, nie nosił żadnych masek, które skrywałyby jego prawdziwe ,,ja".
Westchnęłam głęboko, wychodząc z jaskini. Ciepłe promienie słońca powoli wynurzały się, obejmując swoim blaskiem coraz większy obszar, aż w końcu dotarły i do mnie, oślepiając moje oczy. Zamrugałam szybko powiekami, chcąc pozbyć się plamek, które widziałam. Następnie ruszyłam przed siebie, chcąc udać się na małą przechadzkę po Stardust Forest. W lesie było jeszcze dość ciemno, dlatego widziałam tam jeszcze światełka spełniające życzenie. Mówiłam na nie ,,kawaki", sama nie wiem dlaczego... Jeden z nich przeleciał mi tuż przed nosem. Prychnęłam, machając łapą, jednak skubaniec wzleciał w górę, poza zasięg moich pazurów. Z mojego gardła wydobył się cichy śmiech i w tym samym momencie las rozjaśnił się blaskiem dnia, a kawaki zniknęły.
Chociaż... czy one naprawdę znikają? Coś w mojej duszy mówiło, że nie. Po prostu niektórych rzeczy czasem nie potrafimy dostrzec. Nadal wyczuwałam magię w tym lesie. Ogromne pokłady magii, choć uśpione, nadal niezwykle potężne. Ostatnio dręczyło mnie pytanie, czy moglibyśmy obudzić tę moc do walki z Ferlunem i obrony watahy. Trzeba będzie to przedyskutować z resztą...
Nagle między drzewami dostrzegłam zarys sylwetki jakiegoś stworzenia, które wydzielało jasne światło. Co to mogło być? Zaciekawiona, ruszyłam w jego kierunku. Zwierzę było szybkie i miałam wrażenie, że kiedy ja przyśpieszam, ono robi to samo... Warknęłam, lekko podirytowana i zaczęłam biec, a jaśniejąca sylwetka uczyniła to samo.
Po piętnastu minutach zwierzę zatrzymało się przed ogromną jaskinią, którą widziałam pierwszy raz w życiu. Kiedy zbliżyłam się do niej na odległość pięciu metrów, mogłam się już uważniej przyjrzeć stworzeniu.
Nie dało się go pomylić ze zwykłym zwierzęciem. Ten przede mną miał jaśniejące futro, jego ciało nieco prześwitywało. Może to jakiś duch? Oczy stworzenia były łagodne, patrząc w nie, nie czułam strachu.
- Chcesz mnie gdzieś zaprowadzić?- zapytałam cicho.
Zwierzę powoli kiwnęło ogromnym łbem. Nie miałam ochoty na polowanie, a stworzenie weszło do jaskini. Po chwili zawahania, ruszyłam za nim. Kiedy tylko przekroczyłam próg jaskini, jej ściany... połączyły się, uniemożliwiając mi wyjście! Teraz jedynym źródłem światła było ciało niezwykłego jelenia. Nie chcąc stracić go z oczy, pobiegłam w jego kierunku, czując, że może to być moje mieszkanie na wieki. Oby tylko nie wymagali płacenia czynszu...
Tunel biegł w dół, tak, że musiałam ostrożnie stawiać łapy, aby nie spaść w pustkę. Zaś mój przewodnik nie wydawał się mieć problemu z pochyłą powierzchnią, szybko idąc przed siebie. Kiedy dotarliśmy na miejsce, byłam porządnie zmęczona. Weszliśmy do olbrzymiej sali. Panował w niej półmrok, ale mogłam doskonale dostrzec, jak wygląda. Jej ściany były pokryte wielkimi gobelinami, które przedstawiały historię stworzenia świata, walczących bogów, Waru i Ferluna, przemienienie Ramzę w Gwiazdę Poranną i...
Zamrugałam oczami. Czy mnie wzrok myli? Na kolejnych gobelinach dostrzegłam siebie, stojącą przed lasem. Potem pojawiła się wielka grupa wilków, w których dostrzegłam przyjaciół z mojej watahy.
Na innym było pokazane, jak Vin, Marry i Destiny spotykają Midori'na. Na kolejnym jak ja i Zuko obserwujemy spadające gwiazdy...
- Te gobeliny ukazują całą historię tego świata. To święte miejsce, które widzieli nieliczni- usłyszałam.
Odwróciłam się. Za mną stał jakiś stwór wyglądający, jakby miał tysiące lat. Jego oczy były mlecznobiałe, a skóra obwisła i pomarszczona. Na moich oczach kilka siwych włosów z jego głowy spadło na podłogę.
- Em...- zaczęłam niepewnie.- Przepraszam, ale kim jesteś?
Stwór zaśmiał się, co zabrzmiało jak śmiertelne krztuszenie się niedźwiedzia. Przez moje ciało przeszedł dreszcz.
- Nazywam się Rojin. Jestem strażnikiem tutejszych skarbów razem z moim bratem. I tak, masz rację. Ja naprawdę żyję już tu tysiące lat. Ta sala- machnął ręką, z spod jego pazurów wydobył się smród godny nie sprzątanej przez wieki toalety- jest znana jego Horu Rekishi. Na tych gobelinach ukazywana jest cała historia tego świata, począwszy od początku, aż do teraz- mówił starzec.
Na moich oczach pojawił się kolejny gobelin. Tym razem przedstawiał waderę o błękitnym nosie- mnie- stojącą w olbrzymiej sali, przysłuchującej się ze zdziwionym spojrzeniem małemu stworkowi. Niezłe...
- Zakładam, Roni...
- Rojin- warknęłam.
- Zakładam, Roji- ciągnęłam- że ściągnąłeś mnie tu nie bez powodu? Czy też tylko chciałeś wypić herbatkę z tysiącletniej puszki i zjeść wiekowe ciasteczka?
- Doprawdy, Ashito. Powinnaś być bardziej poważna. Rzeczywiście, mam do ciebie prośbę. Otóż jak już ci wspominałem, sali tej pilnuję... a raczej pilnowałem... razem ze swoim bratem. We dwójkę posiadamy ogromną moc, jednak oddzielnie jesteśmy tylko starymi goblinami...
- Nie no, co ty. Przecież ty w kwiecie młodości jesteś- rzuciłam.
- Zamilcz, wadero!- zagrzmiał staruszek, jednak ja się tym zbytnio nie przejęłam. Co on mi może zrobić?- Niedawno mój brat zniknął bez śladu, a ja tkwię tu sam. Chciałbym, abyś go odnalazła i przyprowadziła do mnie.
- Czemu miałabym to robić?- zapytałam cicho.
- Bo jeśli ta sala zostanie zniszczona, cała przyszłość również zniknie. Czasy wymieszają się między sobą, a Sala Równowagi będzie w niejakich tarapatach!
- Sala Równowagi?- powtórzyłam jak echo.
Starzec zasłonił sobie usta dłonią, jakby się wygadał.
- Zapomnij o tym!- krzyknął.
- Hej, dziadku, spokojnie! Zróbmy tak: ja odnajdę twojego brata, a ty wyśpiewasz mi wszystko o tej Sali, a także pozostałych i o tym całym mieszaniu czasów.
- Nie za dużo wymagasz?- odburknął.- Nie masz pojęcia, jaka to wiedza!
- I dlatego chcę się dowiedzieć. Ferlun powstaje, a moja wataha, przyjaciele są zagrożeni! Więc w nosie mam jakieś tajemnice. Znajdę twojego brata, a ty mi w zamian wszystko powiesz. Może być?- zapytałam, rozważając wydobycie informacji z tego irytującego starca siłą.
W tym samym momencie Rojin zgiął się w pół. Ponownie ze śmiechu, który brzmiał jakby się śmiertelnie dławił.
- Zaprawdę, jesteś przezabawna, dokładnie tak, jak mówił Wakai!
- Wakai?
- Mój brat! On zajmuje się przyszłością, a ja przeszłością!
- A teraźniejszością?
- Wy. Sami tworzycie chwilę obecną. Nie ma na świcie siły, która by ją mogła opanować. Ale teraz... śpiesz się na poszukiwania!
Spojrzałam po raz ostatni na starca, po czym odbiegłam. Zastanawiało mnie, skąd ten Waki o mnie wiedział. Czyżby cichy wielbiciel? Zaśmiałam się cicho na myśl o tym, jak jakiś starzec, identyczny jak Roni, stoi za drzewem, obserwując wadery i robiąc notatki...
Tunel zdawał się nie mieć końca. Jaśniejący jeleń również gdzieś zniknął... Szkoda, miłoby było, gdy prowadziła mnie osobista latarka, w dodatku mająca kształt obiadu...
Oblizałam się łakomie. Jak tylko wyjdę stąd, ruszam na polowanie. Nie miałam ochoty na wiekowe ciasteczka tutejszych mieszkańców...
Rozglądałam się po ścianach, szukając tabliczki z napisem ,,Wakai", bądź ,,Schowek na stworki". Oczywiście, nigdzie takowych nie mogłam znaleźć... Prychnęłam pod nosem. Gdyby tylko ktoś ze mną był, moglibyśmy się rozdzielić i prędzej wykonać to zadanie, bądź przynajmniej porozmawiać i pożartować, aby umilić sobie trasę. Dlaczego akurat dzisiaj nie mogło być ze mną Lulu? Już pewnie wrócił z polowania i mnie szuka...
Potrząsnęłam łbem. Takie rozmyślenia tylko mnie opóźnią. Muszę skupić się na zadaniu. Szłam dalej, uważnie rozglądając się dookoła. Nagle usłyszałam głośny gwizd. Muzyka jakby znajoma... czyżby to były ,,Świnki Trzy"?! Zaintrygowana, pobiegłam jak najszybciej w kierunku źródła dźwięku. Po minucie stanęłam przed jakimiś drzwiami. Pchnęłam je mocno, a te otworzyły się z głośnym zawodzeniem, którego nie powstydziłby się żaden wilk z chrypką wyjący do księżyca. Przekroczyłam próg pokoju. Moją pierwszą myślą było, by zainstalować tu żarówkę (których jeszcze nie wynaleziono). Następnie dostrzegłam dużą klatkę. Wytężyłam wzrok. Siedział w niej jakiś stwór. To właśnie on gwizdał.
- Waki?- zapytałam.
- Wakai jak coś, niewdzięczna istoto. Ratuj mnie lepiej!
- A może przyszłam cię zabić?- mruknęłam, podchodząc do niego.
Miałam zamiar rzucić się na niego, ale po namyśle zrezygnowałam.
- Jak cię uwolnić?
- Musisz pokonać Strażnika, głupia!
- A w których godzinach on pracuje?- rzuciłam.
- Całodobowa obsługa, waderko- usłyszałam.
Odwróciłam się. Za mną stała ogromna postać z maczugą w ręce.
Pomińmy etap przedstawiania się i romantycznej kolacji *ktoś klika pilot, aby przełączyć na następną scenę*
- A więc walczmy, kłapouchy potworze!- krzyknęłam, pędzać w kierunku przeciwnika.
- Jak i ty, szlachetna pani!- krzyknął.
Rzuciliśmy się na siebie. Nie miałam ochoty na patyczkowanie się, więc po prostu uchyliłam się przed pierwszym ciosem potwora i wbiłam mu Kryształowy Łańcuch w szyję, po czym odskoczyłam, kiedy trysnęła krew. Jednak jedna jej kropla spadła na mój grzbiet, wypalając bolesny ślad. Syknęłam z bólu. Będę musiała to dzielnie znieść, póki ktoś się patrzy, Potem powyję sobie z bólu do księżyca. Następnie wyjęłam klucze, przypięte do pasa martwego potwora i otworzyłam klatkę.
- A teraz do Rujina!
- Rojina. Zawsze okazujesz taki skandaliczny brak szacunku?!
- Oj tam, nie bądź taki sztywny- zaśmiałam się cicho.- Idziemy i żadnych wycieczek krajoznawczych, czy wiekowych ciasteczek.
Po kilku minutach doszliśmy na miejsce. Weszłam do Horu Rekishi razem z cudownie odnalezionym bratem Rojina.
- Dziadku!- krzyknęłam.- Znalazłam zgubę! Należą mi się brawa i fanfary!
Starzec uniósł brew.
- Zgaduję, że teraz muszę ci wszystko wytłumaczyć?
Spoważniałam.
- Umowa to umowa. Mów, albo tym razem zguba będzie podwójna.
- Zatem usiądźmy i przegryźmy ciasteczka, a także napijmy się herbaty. Czeka mnie długa opowieść.
- Ja podziękuję za posiłek- mruknęłam.
Przed oczami stanęła mi scena wiekowych herbatników i tysiącletniego napoju.
- Nie wiesz, co tracisz- odparł Rojin. Przed nim i jego bratem pojawił się stół z dwoma krzesłami, a także zestawem herbacianym i ciasteczkami na gustownym talerzyku.
Wszystko to wyglądało, jakby było starsze od samego Chaosu. Usiadłam tuż przy nich, jak dziecko, czekające na ulubioną bajkę, którą zaraz mają mu opowiedzieć rodzice.
- No więc jest wiele sal. Niestety, ja i mój brat wiemy jedynie o Horu Rekishi i Yoso Nohoro, ponieważ istnienie ich jest objęte tajemnicą. W Horu Rekishi tworzone są gobeliny, które ukazują przeszłość, a za tymi drzwiami- ruchem głowy wskazał na ogromne, złote drzwi- obrazu pokazujące przyszłość. Ale nikt tak jeszcze nie był oprócz mego brata. Do tej pory ma koszmary... Zaś w Yoso Nohoro przydzielana jest każdemu moc i siła. Jej strażnikami są nasze dwie siostry- Yugasa i Utsukushisa.
- Kto wam nadawał te imiona?- zapytałam.
- Nasi rodzice. Oni mają pod swoją opieką trzecią salę, w której...- stwór zasłonił usta dłonią. Znowu się wygadał...
- Nie muszę się powtarzać? Powiedz o niej wszystko co wiesz- warknęłam.- Albo cię usmażę.
- K-kiedy ja... Ech, no dobrze, ale ja mam ograniczoną wiedzę. Sala ta zwie się Rumu Toshi i jest jednym z ważniejszych miejsc dla naszego gatunku Pilnujących. Ustalanany jest w niej czas życia wszystkich, a także wyniki wszelakich walk. Nic więcej nie wiem i nie powiem- zakończył Rojin.
- Dobrze, dziękuję. A kim był ten jeleń, który mnie tu sprowadził?
- Ach, więc poznałaś Kadobashi' ego? To Przychodzący, nasz przyjaciel. Nie musisz się go obawiać. Teraz idź. Wyjście będzie otwarte. Dziękujemy za pomoc i nie przychodź tu więcej!
- Chcesz ciasteczka na drogę?- zapytał Waki.
- Naprawę, dziękuję, ale nie- odparłam z uśmiechem
***
Koniec końców, wracałam do domu, obładowana całym naręczem brył, które miały być ciasteczkami domowej roboty ich mamy (kilka tysięcy lat temu), bez konserwantów. Lulu zapewne był już w jaskini. W czasie drogi spotkałam Amy.
- Hej!- krzyknęłam.
- Cześć- odparła chłodno.- Nie było cię kilka dni. Co robiłaś i co niesiesz?
- K-kilka dni?- zająknęłam się.- B-byłam... długa historia. A niosę wiekowe ciasteczka wyrobu stworów, są bez konserwantów. Nadadzą się w sam raz do budowy. Chcesz jednego?- nie czekając na odpowiedź wadery, wcisnęłam jej jedną z brył i poszłam do siebie. Usłyszałam tylko, jak Amy mruczy do siebie:
- Dobre!- a potem głośny chrzęst.
Westchnęłam, wchodząc do jaskini. Przywitałam się ze swoim yujinem i momentalnie zasnęłam. Zorientowałam się też, że starzec nie udzielił mi odpowiedzi na kilka pytań... Ale teraz było za późno. Kiedyś się z nim rozliczę.
< Opko pisane w odpowiedzi na wyzwanie od Amy. Tak więc kieruję do niej pytanie: czy zaliczasz mi to zadanie? xd>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz