Ciepło, miło i przyjemnie. Dzisiejszy dzień był jednym z najmilszych w
moim życiu, i jedynym najmilszym spędzonym bez mojego ojca (oczywiście
przybranego). Na samą tą myśl robi mi się smutno.
Pamiętam jak mój przybrany ojciec, opowiadał mi o jednej waderze i o
tym, że to on mnie uprowadził Nie miałam mu tego za złe, ale jak
opowiedział mi o tej waderze, zastanawiałam się czy go znienawidzić.
Jednak wolę tej opowieści nie wspominać, ale mogę napisać jak ta wadera
wyglądała. Niebieskie oczy i czarno - białe futro.
Podniosłam się z ziemi tylko po to, by rozruszać mięśnie, najchętniej
bym poszła dalej spać. Miałam dziwny sen, po którym gwałtownie się
przebudziłam. Są to zwykle przepowiednie (lub widzenia, jak kto woli),
które w większości przypadków się sprawdzają.
Był to sen o basiorze, z podobnym futrem i kolorem oczu do tamtej
wadery, i jeszcze ten ten dziwny głos w tle mówiący "braciszku". Według
mnie ten sen był chory, i nie należy do niego wracać, bo to się źle
skończy.
Ruszyłam w stronę lasu co chwilę podskakując (uwielbiam sposoby mojego
chodzenia). Co chwile widziałam jakieś ptaki i gryzonie. Poćwierkiwanie,
szum drzew i ten błogi spokój. Chętnie bym pozostała w tym stanie do
końca życia. Ale niestety, tego się zrobić nie da.
Poczułam zapach wilka, nie wiem czy basiora czy wadery, ale w każdym razie wilka.
Chciałam się rozpłynąć w powietrzu, już czułam jak stoi kilka metrów za
mną. Starałam się jak najwolniej odwrócić, a ku mojemu zdziwieniu
pojawił się basior, właśnie ten z mojego widzenia...
<Zuko? Sorry, że krótkie ale mam wenę na wykończeniu>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz