Rozejrzałam się po korytarzach. Były kręte i nieprzyjemne, że ścian
gdzieniegdzie ściekała woda. Korytarze wydawały się nie mieć końca.
Nawet jeśli na końcu któregoś było światełko to i tak nie było jak tam
dotrzeć. Albo to skały zasłaniały cały tunel albo to po prostu jakiś
kamyczek odbijał światło. Z ogółu było tu strasznie nie przyjemnie i
okropnie zimno. Spojrzałam na basiora i po chwili za myślenia
powiedziałam:
- Fakt. Masz pomysł jak stąd wyjść?
- Niestety... - spojrzał w ziemię lekko nie smucąc.
- Ale po co od razu ten smutek?
- Nie smuce się... - zaprzeczył cicho.
- Na pewno? - odparłam z lekkim śmiechem w głosie.
- Tak! - Uniósł momentalnie głowę i spojrzał na mnie. Ja jak gdyby nigdy nic uśmiechnęłam się i powiedziałam wesolo:
- Skoro tak mówisz.
Ruszyłam przed siebie co chwila analizując tunel aby się nie zgubić.
Rasuto z lekkim zdziwieniem ruszył za mną. Po chwili maszerował obok
mnie. Po kilku minutach błądzenia doszliśmy do skrzyżowania które
rozdzielało się na cztery tunele. Każdy wyglądał inaczej. Pierwszy od
lewej porośnięty był liśćmi i trawą. Drugi od lewej był istnął sadzawką,
cała droga to rzeczka. Trzeci tunel był normalny. Czwarty był taką
pustynią. Spojrzałam na nie po kolei, a potem spojrzałam na basiora. Na
jego pyszczku widać było zaniepokojenie.
- Wszystko w porządku? - Spytałam.
- T-tak.
- Którym pójdziemy?
<Rasuto?>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz