I kolejny wietrzny dzień... Wyszłam leniwie z jaskini. Ziewnęłam po czym
usłyszałam burczenie w brzuchu. Nie musiałam długo myśleć, muszę iść
coś upolować. Podniosłam głowę i ruszyłam do Stardust Forest. Chwilę
zajęło mi za nim doszłam do celu. Rozejrzałam się uważnie po okolicy po
czym do moich uszu dobiegł dźwięk saren. Dokładnie samicy sarny.
Zrobiłam kilka kroków w tamtym kierunku po czym dostrzegłam swój cel.
Dosłownie kilka metrów ode mnie stała dorodna sarna. Ustawiłam się,
obnażyłam kły i już miałam skoczyć kiedy gdzieś z korony drzewa
usłyszałam pisk. Sarna momentalnie spłoszyła się. Tupnęłam po czym
uświadomiłam sobie, że nie warto już jej gonić. Wręcz przeciwnie,
odwróciłam się w stronę wielkiego klonu. Siedział na nim ptak. Miał on
zakrzywiony złoty dziób, czarne skrzydła z białymi końcami i złote nogi z
ostrymi czarnymi pazurami. Pisnął jeszcze raz po czym wzleciał w
powietrze i usiadł na nieco niższym drzewie. Tym samym zbliżając się do
mnie. Dostrzegłam ptaka ledwie metr ode mnie. Dopiero skojarzyłam, że
ten ptak to orzeł. Kiedy wyciągnęłam łapę w jego kierunku, odleciał. Bez
większego namysłu ruszyłam za nim. Ptak prowadził mnie przez niemal
każdy z terenów watahy. W końcu dotarłam do Lodowej Krainy. Ptak usiadł
na moim ramieniu, kiwnął dziobem i wzleciał w powietrze. Okrążył mnie
pokazując mi, że mam iść za nim. Tak też zrobiłam. Po kilku krokach
zatrzymałam się. Bowiem byłam już na zamarźniętej ziemi tego krajobrazu.
Odczuwałam jednocześnie strach, szczęście i ciekawość. Zimne powietrze
docierało do moich nozdrzy. Zimne podłoże sprawiało iż moje łapy
momentalnie odczuły zimno. Orzeł jednak leciał dalej. Bez względu na to
czy mi zimno czy nie, poszłam dalej. Ptak przysiadł w końcu na jakimś
zamarźniętym do połowy drzewie. Wskazał swoim dziobem małą chatkę.
Zakradłam się po cichu. Do moich uszu znów dobiegł pisk. Nie był to pisk
tego orła który mnie tu sprowadził... Tylko innego. Zajrzałam przez
szparę między gałązkami i usłyszałam urywki rozmowy. Dostrzegłam również
ptaka w klatce. Przypominał tego orła który siedział za mną ale
jednak... To była samica. To dlatego orzeł mnie tu sprowadził? Chciał
żebym mu pomogła? Odwróciłam się w stronę ptaka i spojrzałam na niego
pytającym wzrokiem. Ten kiwnął łbem twierdząco. Westchnęłam cicho po
czym podeszłam do niewielkiego wejścia. I nagle TRZASK! Drzwi
momentalnie wyleciały z zawiasów i upadły tuż przed moimi łapami. Z
chatki wyszły dwa wilki, jeden z nich miał na plecach klatkę z ptakiem.
Dostrzegli mnie.
- Ktoś ty? - spytał jeden zgoźnym tonem.
- Ktoś to chce tego ptaka. - odparłam dumnie i poważnym tonem.
- Tego? - wskazał nosem na klatkę.
- Tak. Więc... - zbliżyłam się nieco ale wilk zagrodził mi drogę.
- Nie tak szybko! - wtrącił.
- Co?
- Coś za coś. - powiedział oschle.
- Czego byś chciał?
- Jedna rzecz mnie interesuje...
- Czyli...?
- Ty. Masz moc, prawda?
- No tak... - cofnęłam się.
- Daj mi ją!
- Nigdy! - zerwałam się z miejsca chwytając klatkę i zaczynając biec w
stronę terenów watahy. Basiory zaczęły mnie gonić. Orzeł zerwał się i
zagrodził im drogę. Jednym skokiem minęłam lodową granicę i byłam już
tam gdzie ciepło. Ptak po chwili do mnie dołączył. Basiory chciały wbiec
za nami ale zatrzymało ich pole siłowe. Pobiegłam jeszcze trochę po
czym usiadłam i wypuściłam samice orła z klatki. Oba ptaki podziękowały
mi i odleciały. Trochę zachodu było, ale było warto - pomyślałam.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz