Z uśmiechem patrzyłem na pierwsze kroki wadery...a raczej dziewczyny. Radziła sobie znacznie lepiej niż ja na początku (nie będę chyba mógł siadać przez tydzień), acz nadal dość niepewnie chodziła.
- Pomóc?- zapytałem, wyciągając ku przyjaciółce z uśmiechem ramię.
- Poradzę sobie- odparła ze śmiechem, ale kiedy prawie przewróciła się, chwyciła mnie mocno.- No, na chwilę jednak czemu nie.
Szliśmy dość powoli, bowiem żadne z nas do końca nie opanowało sztuki człapania na dwóch łapach. Jak ci ludzie to znoszą tyle lat?
Po kilku minutach znaleźliśmy się poza jaskinią. Ale tym razem krajobraz był zupełnie inny. Zamiast świata kryształów oraz kamieni szlachetnych, naszym oczom ukazała się kraina bez jakichkolwiek śladów życia. Wszędzie, gdzie tylko okiem sięgnąć, widziałem czerwone podłoże. Ciemne skały poplamione czymś szkarłatnym, szczątki zwierząt i przeróżnych stworzeń. W oddali płynęła wielka rzeka, wypełniona jakby płynnym ogniem. Jeszcze dalej majaczyły się wysokie góry, część z nich była bez wątpienia wulkanami. W powietrzu unosił się ostry zapach siarki. Ziemia pokryta była odłamkami skał oraz szkła, z niektórych miejsc wystawały białe kawałki kości, choć niektóre z pewnością były już bardzo wiekowe. Uniosłem głowę do góry- czerwone chmury wolno snuły po czarnym niebie, zdającym się nie mieć dna. Unosiły się tam przeróżne wiry, zabierając ze sobą mnóstwo odłamków i roznosząc nowe. Latały tam również dziwne, skrzydlate istoty o pomarszczonej, obwisłej skórze i brudnych, szarych błonach, zapewne służących do szybowania. W dole zaś przechadzały się czarne, ponure istoty. Niektóre miały postać węży, inne lisów, a jeszcze inne smoków. Zerknąłem na Riki. Wciąż ciężko było mi przyzwyczaić się do myśli, że teraz jest człowiekiem, podobnie jak ja.
- Tosh- wyszeptała po chwili.- Trafiliśmy do wylęgarni Waru...
- Jak to?!
- To tu powstały. To tu żyją. Nie rozumiesz?! Ferlun też musi gdzieś tu być... Zapewne w jednym w tych wulkanów.
- Więc tam nie chodźmy.
- W jednym z nich jest cielesna forma Magii. Trzeba liczyć na szczęście.
- Skąd to wszystko wiesz?
Dziewczyna spojrzała w moją stronę z lekkim uśmiechem, choć w jej oczach dostrzegłem także lekki smutek.
- Gdybym wiedziała- zaczęła po chwili.- Nie byłoby teraz tylu problemów. Ale to chyba jakaś istota. Może to sama Magia chce, abyśmy ją znaleźli.
Kiwnąłem głową. Przystąpiliśmy kilka kroków w przód. Mój miecz za każdym razem wydawał ciche brzdęki, jakby coś chciał powiedzieć., ostrzec nas przed czymś...
- Proszę, proszę- rozległ się skrzekliwy głos tuż za nami.- Nawet nie musimy fatygować się na powierzchnię, by zdobyć jakieś ofiary dla Ferluna. Powinniście czuć się zaszczyceni, podrzędne wilki. Najpierw dostąpiliście zaszczytu skosztowania Szafirowych Jabłek, a teraz wasza krew zostanie poświęcona, aby całkowicie obudzić naszego władcę!
- Chyba ci się mózg przewalił jak walnęłaś łbem podczas lądowania- mruknąłem, sięgając po broń.- Nie dasz nam rady.
Nagle otoczył nas krąg Waru. Każdy stwór miał żądzę mordu w oczach, a ich pazury uwalone były krwią...
<Rikuś? To co robimy? :3>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz