Spojrzałem zza gałązek na minotaura. Był dosyć wysoki i dobrze
zbudowany. Zastanawiałem się, jak to by było z nim walczyć. Pewnie nawet
skrzyżowałbym z nim miecze, gdyby nie Mavis, która by mnie wtedy
zabiła.Igły nieprzyjemnie wbijały mi się w ciało. Nagle, zakręciło mi
się w nosie. Wtem, kichnąłem donośnie i niekontrolowanie. Niesiony siłą
kichnięcia, spadłem z drzewa. Wadera spiorunowała mnie wzrokiem, co
wyglądało jeszcze bardziej przerażająco, gdy patrzyła na mnie z gróry.
Leorion zanosił się od śmiechu.
- Oj, zapomniałem, że mam alergię na drzewa iglaste - nerwowo się zaśmiałem, czując na sobie morderczy wzrok Mavis.
- Ja cię chyba zaraz zabiję - mruknęła wadera ostrzegawczo.
Na szczęście, miałem lekkie lądowanie na stercie liści. Nie ociągając
się, wstałem i wytrzepałem się z nich. Nagle, minotaur odwrócił się do
mnie. Lustrował mnie pustym wzrokiem, jakby oceniał moją siłę. Po chwili
zwrócił łeb do góry i zawył.
- No to kicha. Wzywa swoich - powiedziała z westchnieniem wadera.
- Siedzimy na drzewie, więc jest chyba OK, prawda?? Mello ma mały
problem - Leorion uśmiechnął się podstępnie, po czym zawinął ogon wokół
gałęzi.
- Dzięki wielkie - odburknąłem.
Nagle, ziemia pode mną się zatrzęsła, co zwaliło mnie z nóg. Hałas wielu
kroków zbliżał się do nas z oddali w zawrotnym tępie. Wydawało się, że
minotaurów nie są liczeni w dziesiątkach, a w setkach. Nie myśląc zbyt
wiele, wziąłem nogi za pas, zostawiając towarzyszów w tyle, upewniwszy
się, że są na drzewie bezpieczni. Minotaury ich nie dostrzegły na
drzewie. Zdaje mi się, że wilki są szybsze od minotaurów, a poza tym,
nie jestem aż tak wolny.Na początku postanowiłem, że będę patrzeć przed
siebie i nie przejmować się istną armią, którą mam tuż za plecami. .Nie
wytrzymałem z ciekawości. Musiałem, po prostu musiałem to zrobić i
odwróciłem się. Kilkadziesiąt oszalałych z wciekłości minotaurów biegnie
wprost na mnie. Cudownie. Na szczęście, zostały daleko w tyle, ale
powoli, choć nieubłagalnie przybliżały się do mnie. Jęknąłem mimowolnie,
i nie zwlekając dłużej, rzuciłem się do dalszej ucieczki. Słyszałem
bicie mojego serca. Czułem adrenalinę pulsującą w żyłach. Nagle, nie
chciałem uciekać, tylko pragnąłem zmierzyć się z kreaturami. Nawet,
jeśli rzeczą oczywistą jest moja przegrana, nawet jeśli w tej walce
umre. Momentalnie, przestałem biec. Odwróciłem się w stronę wrzeszczącej
armi, w żądzą walki w oczach. Gdy niespodziewanie, straciłem grunt pod
nogami, najwyraźniej wpadłem w jakąś dziurę.
Spadałem krótki okres czasu w dół, po czym z impentem runąłem na ziemię. Stała nade mną Mavis z Leoriem.
- Co? Jak ja się tu znalazłem? Co Wy tu robicie? Co?... - rzuciłem wieloma pytaniami zdezorientowany.
< Mavis?? :3 >
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz