niedziela, 29 listopada 2015

Od Skazy de Noir do Klairney

-Jak najbardziej, Kruszynko. Tutaj za trzy godziny. – odparłem, po czym odwróciłem się i pobiegłem w głąb lasu. Przyznam, że dłuższe rozmowy po tak długiej przerwie w kontaktowaniu się z innymi wilkami, są dla mnie bardzo męczące. Mam nadzieję, że to wkrótce minie.
Krążąc po lesie szukałem jakiegoś przytulnego miejsca, w którym mógłbym się zadomowić. Nie chciałem mieszkać blisko innych wilków, przynajmniej nie teraz.

Zapuściłem się w mroczne zakamarki Stardust Forest, gdzie, mam nadzieję, żadne stworzenie nie chciało mieszkać. Znalazłem nawet jakąś norę. Spodobała mi się. Była odzwierciedleniem mojego umysł. Mroczna, brudna i zaniedbana. Wszedłem przez wielki otwór. Szedłem ciemnym tunelem. Wewnątrz było sucho, mimo że na zewnątrz teren był podmokły, a wokół panowała wieczna mgła. Zdawała się być opuszczona, więc wędrowałem dalej, bez żadnych obaw, ze jakiś nieprzyjazny stwór zaatakuje mnie znienacka. Dopiero po minucie dotarłem do sporego pomieszczenia. Czuć było suchość. Suche liście, korzonki, wyprawione skóry, suche drewno. I lampę naftową przewróconą obok dużego dębowego stołu. Stół był mniej więcej rozmiarów 2x1 m. Miał sześć okrągłych, małych dziur. Dwie w połowie przy dłuższych brzegach, cztery przy krótszej krawędzi. Pomyślałem, że jest idealny do oprawiania ofiar ze skóry, ćwiartkowania ich mięsa i tortur wszelakiego rodzaju.
Po lewej stronie w ścianie było wgłębienie - mała półeczka. Stały tam trzy puste słoiki zamykane na sprężynę i dwa pełne, z jakąś breją w środku, oraz dwa pełne opakowania zapałek. Wszystko pokryte kurzem i pajęczynami. W tej samej ścianie w lewym kącie było przejście do kolejnego pokoju. Wejście było niskie, pomieszczenie małe, również niskie. Wyścielane skórami jelenia, zająca i suchymi liśćmi. - Sypialnia. - przemknęło mi przez myśl. Sypialnia z małym otworem, który z zewnątrz był obrośnięty bluszczem. Takie tajemnicze okienko z widokiem na ciemny las.
W ścianie równoległej do tej, w której było wejście do nory, na przestrzał był kolejny otwór. Tunel prowadzący w górę. Był tam średniej wielkości pokój. Bardzo jasny w przeciwieństwie do innych, bo posiadający duże okno, niczym nie porośnięte.
Wróciłem na dół i podniosłem lampę z ziemi. Postawiłem na stole, okazało się, że jest w niej jeszcze trochę nafty. Podpaliłem knot i wszystko już było dobrze widoczne. Postawiłem ją na stole i wtedy przyszła mi do głowy świetlana myśl.
 ◉
Została mi jeszcze połowa czasu. Postanowiłem wykorzystać go na poszukiwania ziół i innych przedmiotów potrzebnych do wykonania czarów i przepowiedni, związanych z dzisiejszym świętem. Przy okazji samodzielne zapoznałem się z fragmentem terenów.
Nazbierałem niemal pełną torbę składników, największy problem miałem ze znalezieniem wosku, ale gdy już trafiłem na ul, znalazłem go tyle, że starczyłoby go dla pięciu wilków.
Szybko wróciłem do nowego domu, rozłożyłem zioła na stole i pogrupowałem je. W pomieszczeniu na górze znalazłem jeszcze mały kociołek, więc uzupełniłem go odpowiednimi składnikami, po uprzednim oczyszczeniu, i wyniosłem przed wejście. Rozpalenie ognia była trudne, ale dzięki liściom z sypialni udało się. Uważyłem miksturę, po czym dodałem do niej wosk. Uformował się w kształt przypominający liść albo pióro. Nie wiem co mogła oznaczać owa wróżba, ale postanowiłem, że będę ten, od tamtej chwili, nowy amulet nosić przy sobie, do czasu, aż odkryję sens w nim zaklęty. Oplotłem go rzemieniem i zawiesiłem na szyi.
Została godzina do spotkania z niebieską waderą. Udałem się w umówione miejsce. Tam nie czekałem długo.

<Klairney?>

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Szablon
NewMooni
SOTT