-Jak najbardziej, Kruszynko. Tutaj za trzy godziny. – odparłem, po czym
odwróciłem się i pobiegłem w głąb lasu. Przyznam, że dłuższe rozmowy po
tak długiej przerwie w kontaktowaniu się z innymi wilkami, są dla mnie
bardzo męczące. Mam nadzieję, że to wkrótce minie.
Krążąc po lesie szukałem jakiegoś przytulnego miejsca, w którym mógłbym
się zadomowić. Nie chciałem mieszkać blisko innych wilków, przynajmniej
nie teraz.
◉
Zapuściłem się w mroczne zakamarki Stardust Forest, gdzie, mam nadzieję,
żadne stworzenie nie chciało mieszkać. Znalazłem nawet jakąś norę.
Spodobała mi się. Była odzwierciedleniem mojego umysł. Mroczna, brudna i
zaniedbana. Wszedłem przez wielki otwór. Szedłem ciemnym tunelem.
Wewnątrz było sucho, mimo że na zewnątrz teren był podmokły, a wokół
panowała wieczna mgła. Zdawała się być opuszczona, więc wędrowałem
dalej, bez żadnych obaw, ze jakiś nieprzyjazny stwór zaatakuje mnie
znienacka. Dopiero po minucie dotarłem do sporego pomieszczenia. Czuć
było suchość. Suche liście, korzonki, wyprawione skóry, suche drewno. I
lampę naftową przewróconą obok dużego dębowego stołu. Stół był mniej
więcej rozmiarów 2x1 m. Miał sześć okrągłych, małych dziur. Dwie w
połowie przy dłuższych brzegach, cztery przy krótszej krawędzi.
Pomyślałem, że jest idealny do oprawiania ofiar ze skóry, ćwiartkowania
ich mięsa i tortur wszelakiego rodzaju.
Po lewej stronie w ścianie było wgłębienie - mała półeczka. Stały tam
trzy puste słoiki zamykane na sprężynę i dwa pełne, z jakąś breją w
środku, oraz dwa pełne opakowania zapałek. Wszystko pokryte kurzem i
pajęczynami. W tej samej ścianie w lewym kącie było przejście do
kolejnego pokoju. Wejście było niskie, pomieszczenie małe, również
niskie. Wyścielane skórami jelenia, zająca i suchymi liśćmi. -
Sypialnia. - przemknęło mi przez myśl. Sypialnia z małym otworem, który z
zewnątrz był obrośnięty bluszczem. Takie tajemnicze okienko z widokiem
na ciemny las.
W ścianie równoległej do tej, w której było wejście do nory, na
przestrzał był kolejny otwór. Tunel prowadzący w górę. Był tam średniej
wielkości pokój. Bardzo jasny w przeciwieństwie do innych, bo
posiadający duże okno, niczym nie porośnięte.
Wróciłem na dół i podniosłem lampę z ziemi. Postawiłem na stole, okazało
się, że jest w niej jeszcze trochę nafty. Podpaliłem knot i wszystko
już było dobrze widoczne. Postawiłem ją na stole i wtedy przyszła mi do
głowy świetlana myśl.
◉
Została mi jeszcze połowa czasu. Postanowiłem wykorzystać go na
poszukiwania ziół i innych przedmiotów potrzebnych do wykonania czarów i
przepowiedni, związanych z dzisiejszym świętem. Przy okazji samodzielne
zapoznałem się z fragmentem terenów.
Nazbierałem niemal pełną torbę składników, największy problem miałem ze
znalezieniem wosku, ale gdy już trafiłem na ul, znalazłem go tyle, że
starczyłoby go dla pięciu wilków.
Szybko wróciłem do nowego domu, rozłożyłem zioła na stole i pogrupowałem
je. W pomieszczeniu na górze znalazłem jeszcze mały kociołek, więc
uzupełniłem go odpowiednimi składnikami, po uprzednim oczyszczeniu, i
wyniosłem przed wejście. Rozpalenie ognia była trudne, ale dzięki
liściom z sypialni udało się. Uważyłem miksturę, po czym dodałem do niej
wosk. Uformował się w kształt przypominający liść albo pióro. Nie wiem
co mogła oznaczać owa wróżba, ale postanowiłem, że będę ten, od tamtej
chwili, nowy amulet nosić przy sobie, do czasu, aż odkryję sens w nim
zaklęty. Oplotłem go rzemieniem i zawiesiłem na szyi.
Została godzina do spotkania z niebieską waderą. Udałem się w umówione miejsce. Tam nie czekałem długo.
<Klairney?>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz