piątek, 20 listopada 2015

Od Akihiro ~ ,,Wyblakły" do Toshiro


Nie jestem w stanie zliczyć, ile dni straciłem na bezustannej wędrówce. Na początku mojej "przygody" byłem pełen entuzjazmu i prawie z uśmiechem na pyszczku ruszałem w dalszą drogę. Niestety, mam słomiany zapał; zaledwie po kilku dniach wędrówki włóczyłem łapami markotnie. Kiedyś, w mojej ukochanej watasze, miałem niezliczone ilości kolorowych przygód.
Teraz moje życie przestało mieć jakikolwiek sens. Ta chwila sprawiła, że moje życie wyblakło i stało się czarno-białe. Przyjaciele zniknęli. Dzisiejszy dzień wygląda tak samo jak wczorajszy, przedwczorajszy i jutrzejszy. Chodzę przed siebie, ale nie wiem dlaczego. Jem to co upoluję, aby żyć; ale czymże jest wyblakłe życie??
Prychnąłem. Gdybym był człowiekiem, myślę, że zostałbym filozofem, czy kimś tego pokroju.
Tak, to zaczyna być męczące. Mój byt nie ma po co istnieć, trzeba z tym skończyć. Muszę znaleźć przyjaciół... Dobra, bez przesady. Muszę... znaleźć watahę. Potrzebuję tylko małej pomocy.
Uśmiechnąłem się przebiegle, po czym omiotłem okolicę wzrokiem. Początkowo, nic szczególnego nie zauważyłem. Liście tańczyły w rytm muzyki wiatru. Drzewa nagle stały się łyse, a mój oddech zamieniał się w przeźroczystą mgiełkę. Wytężyłem wzrok i skupiłem całą swoją uwagę na otoczeniu. Nagle, kątem oka zauważyłem niepasujący element do scenerii lasu. Mianowicie, między konarami drzew błysną kolor, który komletnie się wyróżniał. Różowy, a dokładniej - różowa deska. Położyłem delikatnie łapę na ściółce leśnej. Igły lekko wbiły mi się w opuszki, co wywołało u mnie lekkie łaskotki. Podszedłem bezszelestnie do owej deski, na którą składał się ludzki dom. Ku mojej uciesze, w chatce nie paliło się światło.
Podbiegłem do drzwi i spróbowałem je otworzyć. Położyłem brodę na zimnej klamce i delikatnie ją nacisnąłem. Gdy nie dawało to żadnego efektu, zwiększyłem siłę nacisku. Wejście nie miało zamiaru chociażby drgnąć. Westchnąłem donośnie i odsunąłem się kilka kroków. Wybacz właścicielu tego domu, ale muszę znaleźć pomoc w zrealizowaniu tego postanowienia.
Po chwili wahania, odgryzłem swój ogon. Piekielnie bolało, ale jakoś polubiłem to uczucie. Zatamowałem szybko krwawienie. Zamieniłem swoją kitę w młotek, którym z rozmachem rzuciłem w drzwi. One momentalnie wyrwały się z zawiasów. Na miejscu starego ogona, zaczął wyrastać nowy. Zadowolony z siebie, wszedłem do chatki. Postawiłem delikatnie łapę na desce podłogowej. Od razu się skrzywiłem; podłoga zaskrzypiała głośnio, a jest to bardzo irytujący dźwięk. Zrobiłem jeszcze kilka powolnych kroków, po czym prędko udałem się do kuchni.
Wystarczył pierwszy rzut oka na ten pokój, żebym się załamał. Okno stało otworem, mogłem bez problemu przez nie wejść. Westchnąłem żałośnie, po czym wszedłem do kuchni. Nagle, poczułem cudowny zapach. Przyciągał mnie, hipnotyzował. To był aromat kawy. Szedłem prowadzony przez tą piękną woń. Zaprowadziła mnie do stolika, na którym stał kubek z moim ukochanym napojem. Jako, że jestem dosyć wysoki, mogłem bez problemu sięgnąć do niego. Problem stanowiło jednak co innego; jak ja mam takową filiżankę utrzymać w pysku? Po chwili zamysłu, sprawiłem, że z mojej klatki piersiowej wyrosła ludzka ręka. Była trochę zniekształcona ( zrobiona była z samych mięśni i kości ), ale jak na początki i tak nie jest źle. Niezręcznie złapałem na ucho z kawą i udałem się w stronę wyjścia. Niestety, na progu stał basior. Omiotłem go wzrokiem. Pierwszym, co zauważyłem było to, że jest ode mnie zdecydowanie niższy. Miał śnieżnobiałą sierść, a w pysku trzymał laskę. Ciekawie by było się z nim zmierzyć.
Nie byłem dziś w sosie. Nie zdążyłem się jeszcze napić ( cudzej zresztą ) kawy, a tu już czekają na mnie kłopoty.
- Odejdź mi z drogi - warknąłem.
< Toshiro?? :3 >

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Szablon
NewMooni
SOTT