piątek, 27 listopada 2015

Od Toshiro do Akihiro

Wyruszyłem na przechadzkę po lesie.
Hm... Choć jak teraz nad tym myślę, nie powinienem biec tak na oślep. Niesiony jak na wietrze, gnałem przed siebie, nie zważając na to, iż coraz bardziej oddalam się od terenów watahy. Cóż, entuzjazm dobra rzecz. Gorzej jak się przez niego...gubi.
Nie miałem ochoty się do tego przyznawać, nawet przed samym sobą, ale nie miałem pojęcia, jak wrócić. Po prostu chodziłem więc po lesie, ślizgając się co rusz na mokrych liściach. Nagle dotarłem do małej, drewnianej chatki- mieszkania ludzi. Napiąłem mięśnie, gotowy do obrony, bądź ataku i przywołałem swoją magiczną laskę. Kiedy tylko poczułem jej uspokajający ciężar w pysku, natychmiast przyśpieszyłem kroku: ufałem jej mocy, wierzyłem w to, że z nią dam sobie radę. Kiedy znalazłem się już przed sporym wejściem, planowałem wejść do środka w nadziei, że będą tam jakiekolwiek zapasy. Skutecznie uniemożliwił mi to jednak pewien wilk. Sporo wyższy ode mnie, w starciu przy użyciu samej siły fizycznej zapewne miałby znaczną przewagę. Jego sierść posiadała wiele barw, jednak moje oko najbardziej przyciągnęła ludzka ręka wystająca z jego klatki piersiowej. Była dość zniekształcona, jednak co do jej przeznaczenia nie miałem żadnych wątpliwości: miała za zadanie trzymać pewno okrągłe naczynie z dziwną, czarną cieczą w środku.
- Zejdź mi z drogi- warknął na przywitanie nieznajomy, mierząc mnie groźnym wzrokiem.
Uśmiechnąłem się i usiadłem centralnie przed nim, zasłaniając równocześnie basiorowi wyjście.
- Nie- obwieściłem, usiłując mówić jak najwyraźniej mimo laski w pysku.- Miło mi tu jest.
- Zejdź mi z drogi w tej chwili!- powtórzył.
- Ani mi to w głowie. Nawet nie wiem, jak się nazywasz.
- I się nie dowiesz- wilk spróbował się przecisnąć siłą.
Udało mu się, jednak dokonałem swojej zemsty: szybko podważyłem jego ludzką rękę tak, że upuściła naczynie z dziwną cieczą. Pojemnik upadł na kamienie, rozpryskując się na tysiące kawałków, zaś napój zaczął powoli wsiąkać w ziemię.
- Coś ty zrobił, głupku?!- krzyknął basior, patrząc na mnie z wyraźną chęcią mordu w oczach.
- Wybacz- odparłem.- Ale trzeba ci było mnie nie tratować.
- Wylałeś moją kawę!
Spojrzałem na niego ze zdziwieniem. Dopiero po chwili pojąłem, iż to musiała być ta dziwna ciecz. Zerknąłem na ziemię: ostatnie ślady po pysznej kawie właśnie wchłaniała wilgotna ziemia. Przynajmniej coś zyskała. Chyba że to jakaś trucizna.
Nagle przyszedł mi do głowy nowy pomysł.
- A co powiesz na pojedynek? Na terenie mojej watahy znajduje się do tego wprost idealne miejsce. Jeśli przegrasz, napiszesz dla mnie pieśń pochwalną.
- To raczej ty byś przegrał. Co wtedy?
- Ja napiszę pieść dla ciebie. I skombinuję ci nową kawę w promocji. Co ty na to?
< Akihiro?>

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Szablon
NewMooni
SOTT