Czułem się okropnie ledwo co mogłem otworzyć pysk, aby coś powiedzieć.
Patrzyłem tylko z nadzieją na Ashitę, że wybierze właśnie mnie, chociaż
będzie to bardzo trudne. Sam miałbym wątpliwości na jej miejscu.
Wilk z mojej prawej strony to ja sprzed kilku miesięcy. W głowie miałem
w tedy tylko Wadery i dobrą zabawę, to życie było bardzo wygodne, zero
odpowiedzialności za cokolwiek, po prostu żyłem sam dla siebie. Właśnie
sam, bez żadnej osoby która tak naprawdę by mnie kochała, nie byłem dla
nikogo ważny. Kładłem się i budziłem z tą samą pustką w sercu. Zaś wilk
po lewej, to ja na początku mojej znajomości z Ashitą. Byłem taki
podekscytowany, staranie się o jej względy, wspólne spędzanie razem
czasu, ale nie wiązałem z nią większej przyszłości. Z początku nie
różniła się od innych poznanych przeze mnie Wader, lecz po jakimś czasie
zrozumiałem ile tak naprawdę dla mnie znaczy. To dla niej mógłbym
zrobić wszystko, to jej zawdzięczam tyle rzeczy. Pokochała mnie,
zmieniła, dała rodzinę, ciepło którego tak w głębi serca potrzebowałem.
Gdyby nie ona byłbym nadal tym marnym Zukiem...
Zobaczyłem szyderczy uśmiech tajemniczej postaci i zrozumiałem o co tak
naprawdę mu chodziło, od początku chciał skłócić mnie z Ashitą, nasi
przyjaciele i te okropne rzeczy które o nas mówili, wszystko było
dokładnie zaplanowane.
- Nie masz się co łudzić, ona i tak nie wybierze ciebie - usłyszałem ten sam cichy szept, którego tak nienawidziłem.
Cały czas z nadzieją patrzyłem na Ashitę, pomimo tylu złych słów, nadal wierzyłem, że wybierze dobrze.
Wadera podchodziła do każdego wilka, przypatrując mu się uważnie, w końcu jako ostatni zostałem ja.
Na mnie patrzyła o wiele dłużej, niż na moich poprzedników.
- Zuko to ty, to naprawdę ty! - Widziałem, że po pyszczku Ashity,
spłynęła mała łza. Tak bardzo chciałem ją przytulić. Zrobiło mi się
gorąco, od środka przepełniło mnie ogromne szczęście. Wilki obok powoli
zaczęły znikać, a ja odzyskałem czucie w łapach.
- Ashi, już po wszystkim rozumiesz? - pocałowałem Waderę, tak jak nigdy dotąd.
- C-co to niemożliwe, to nie może być prawda, ale nie to się tak nie
skończy. Pewnie myśleliście, że mnie pokonaliście? Grubo się mylicie,
zobaczymy jak dacie sobie z tym radę! - usłyszałem przeraźliwy krzyk.
Po chwili nasze szczęście zamieniło się w ten sam strach, smutek co przedtem.
- Posłuchaj mnie teraz uważnie, cokolwiek on z nami zrobi i tak damy
sobie radę. Nie z takich opresji wychodziliśmy, pamiętasz walącą się
jaskinie, albo walkę z Waru? - Lekko się uśmiechnąłem chcąc dodać odwagi
sobie i Ashicie. Wadera nic nie odpowiedziała, ciągle mnie przytulając.
Uniosłem głowę rozglądając się niepewnie, tajemniczej postaci już z
nami nie było, pomimo tego nadal czułem jego obecność.
- Z-Zuko, dziwnie się czuję... - Wadera zsunęła się powoli na ziemie.
Mi również zakręciło się w głowie, poczułem się jakbym miał zaraz zemdleć.
~ Kilka godzin pózniej ~
Gdy się ocknąłem niczego nie pamiętałem, dodatkowo nigdzie nie mogłem
znaleźć Ashity. Szybko poderwałem się z ziemi i moim oczom ukazał się
bardzo dziwny widok. Nie byłem już w naszym lesie, jeszcze nigdy czegoś
takiego nie widziałem, pomieszczenie w którym się znajdowałem
przypominało dużą klatkę. Tyle, że nie było nieprzyjemne, wręcz
odwrotnie było ciepłe i przytulne. Wokół mnie znajdowało się wiele
dziwnych rzeczy, o których istnieniu nie miałem nawet pojęcia. Powoli
zbliżyłem się do dziwnego przedmiotu, w którym wszystko odbijało się jak
w tafli wody.To co tam zobaczyłem przeraziło mnie jeszcze bardziej, nie
byłem już wilkiem a człowiekiem.Tak człowiekiem, na samą myśl o nim przechodziły mnie dreszcze, a co dopiero sam miałem nim być?
Przypatrywałem się dokładnie każdej części mojego ciała.
W oddali usłyszałem znajomy głos, odwróciłem się gwałtownie.
- Zuko, to ty?
<< Ashi? Co on z nami zrobił... >>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz