niedziela, 29 listopada 2015

Od Lelou do Touki

Dzień zaczął się nie najlepiej- od sprzeczki z Nami. Zapomniałem już nawet o co takiego poszło. Pewnie znowu o jakąś głupotę, acz byłem na siebie zły. Siostra wybiegła gdzieś, a ja się jeszcze nie ruszyłem, stojąc jak słup soli w miejscu.
,,A jak coś się jej stanie?" pomyślałem nagle.
Natychmiast opadły ze mnie wszelakie kajdany wątpliwości. Błyskawicznie ruszyłem za nią, ale nie główną ścieżką: przeciskałem się między krzakami i bluszczem, próbując unikać podrapania. Po kilku minutach wreszcie ją namierzyłem: stała przy drzewie, łapiąc oddech i patrząc za siebie, zapewne upewniając się, czy przypadkiem za nią nie idę. Schyliłem niżej łeb, chcąc pozostać niewidocznym. Na pewno nie pozwolę Nami samej błąkać się po lesie, co to to nie! Kiedy moja siostra jęła biec dalej, ja bezszelestnie ruszyłem jej śladem. Często potykałem się o jakieś wystające korzenie czy kości zwierząt, ale ani mi w głowie było zaniechać pilnowania siostrzyczki. Znamię pod bandażem na łapie co rusz boleśnie mi o tym przypominało.
- Przecież wiem o tym, możesz być cicho- mruknąłem do niego, choć z góry wiedziałem, że to i tak nic nie da.
,,Jak się jej coś stanie, to będzie twoja wina, wiesz o tym?" przypomniał cichy głosik, rozbrzmiewając echem  moim umyśle.
- Pamiętam doskonale- warknąłem.
Nagle w powietrzu zaczęły latać błękitne motyle: zapewne gdzieś tu rosły krzewy lilii niebieskołuskiej, która stanowiła źródło pożywienia tych niezwykłych stworzeń. Machnąłem łapką w ich stronę, próbując choć musnąć delikatne skrzydełko jednego z nich. Jednak zwinne istotki zwinnie mi umykały, latając dookoła mojego łba.
Zajęty zabawą z motylkami, nawet nie zauważyłem, jak moja siostra oddaliła się o kilkadziesiąt metrów. Szybko ruszyłem za nią, zaś błękitne stworki ruszyły w krok za mną: były dziećmi Ao, Ptaka Nieba, więc zwykle wyczuwały moją więź z nim.
,,Marnujesz czas, musisz się nią opiekować, a ona już jest daleko" ofuknął mnie głos.
Nie odpowiedziałem, tylko w milczeniu przedzierałem się krzakami w kierunku Nami.
Nagle jakiś jeleń przebiegł tuż obok mnie: cudem uniknąłem zderzenia z rogaczem, choć jego bok dość mocno uderzył mnie w grzbiet. Zacisnąłem szczękę. Ciekawe gdzie się tak śpieszył?
Wyjaśnienie zagadki nadeszło w chwilę później. Zza krzewów wyskoczyła czarna, nieznana mi wadera. Nie wydaje mi się, bym przypominał obiad, jednak ona rzuciła się na mnie i już zbliżała zęby w kierunku mojego karku, kiedy zdała sobie sprawę, że:
a) jestem wilkiem.
b) jej dotychczasowa zdobycz właśnie ucieka i jest już zapewne zbyt daleko, by ją schwytać.
- Mogłabyś ze mnie zejść?- poprosiłem, wpatrując się w oddalającą się z każdą sekundą sylwetkę siostry.
< Touka? >

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Szablon
NewMooni
SOTT