- Jasne, że ci pomożemy- uśmiechnęłam się lekko i spojrzałam na Sabera.
Temu zaświeciły się oczy. Popatrzyłam na Toshiro który również się
uśmiechał.
- Nidigi wybidi. Tik wim sybik, alem ni ma noci cikać (Niedługo
wyruszamy. Tak wiem szybko, ale nie ma na co czekać)- rzekł stwór.
Skinęłam głową. Nagle laską którą miał przy sobie cały czas Saber,
wyczarował małą torbę. Założył ją po czym wziął kilka kawałków
zasuszonej trawy i mięsa. Zamkną torbę i spojrzał na nas.
- Riszimy? (Ruszamy?)- zapytał.
- Ale… Już? Tylko tyle nam wystarczy? Żadnych ważnych wiadomości czy
czegoś? Tyle?- niespokojnie zaczęłam chodzić w kółko. Ja… Ja się
zgodziłam, ale boje się, że sobie nie poradzę i zrobię coś głupiego co
zaważy o losie tego co mamy zrobić. Potrzebuje jakiś głębszych
informacji czy coś…
- Riki, spokojnie- powiedział do mnie łagodnie Tosh. Zatrzymałam się i
spojrzałam na niego. Fakt, raczej jestem spokojną waderą, ale teraz
czułam jakiś niepokój. Że coś się nie uda, a raczej zawsze wierzyłam w
powodzenie. W końcu wzięłam głęboki oddech i ochłonęłam.
- D-dobrze… Ruszajmy zatem…- wyszeptałam. Saber zaczął iść w kierunku
wyjścia, a my w ślad za nim. W końcu wyszliśmy. Poczułam ciężkie
powietrze. Po chwili znów zobaczyłam tą okropna krainę. Westchnęłam.
Sabera rozejrzał się po czym ruszył przed siebie. Ja i Tosh kompletnie
nie wiedzieliśmy gdzie jest cel naszej podróży więc byliśmy zdani na
Sabera. Jednak jedno mnie zastanawia… Skąd Saber tyle wie? Jak on się o
tym wszystkim dowiedział? Ile wypraw musiał odbyć aby się o tym
wszystkim dowiedzieć? Hm…Nagle usłyszałam to dziwne skrzeczenie, te
które słyszałam jak otoczyły nas Waru. Popatrzyłam się w niebo. Leciały
na nas te same parszywe, latające kreatury co wcześniej. Było ich z
pięć.
- Uwaga!- krzyknęłam. Moim towarzysze również spojrzeli w niebo jednak
nikt z nas nie zareagował na tyle szybko by bestie nas nie złapały.
Jedna dorwała mnie i Tośka, a inna złapała Sabera.
- Puszczaj, no!- krzyknęłam i zaczęłam się wiercić. Popatrzyłam w dół.
Byliśmy już na tyle wysoko, ż upadek spowodował by śmierć. Wzdrygnęłam
się lekko.
- Masz jakiś pomysł na ucieczkę?- zapytał mnie wystraszony Tosh. Z tego
co pamiętam to bał się wysokości. Zaczęłam główkować. Nagle do głowy
przyszedł mi pewien plany. Na dole dostrzegłam szkielet jakiegoś
stworzenia. Uderzyłam kreaturę łapą i wskazałam na szkielet jakiegoś
zwierzęcia leżącego na ziemi. Ta spojrzała się tam.
- Hej, patrz! Tam, w tym szkielecie ukrywa się nasz przyjaciel wilk!-
krzyknęłam. Bestia zaczęła zniżać lot i leciała w kierunku kości. Kiedy
byliśmy całkiem blisko ziemi, ugryzłam ją w kończynę. Ta krzyknęła swoim
ochrypłym głosem i puściła nas w wyniku czego wylądowaliśmy za ziemi.
Złapałam szybko Toshiro za łapę i pociągnęłam w kierunku szkieletu. Był
na tyle duży byśmy się w nim schowali przed bestią. Stwór próbował nas
jeszcze dopaść po czym rzekł:
- Dorwę! Dorwę was!
Odleciał. Spojrzałam na Tośka który trzymał się kurczowo ziemi.
- N-nigdy więcej nie lecę z tobą. Czy w szponach potwora, czy mając
skrzydła. Nigdy w twoim towarzystwie bo to źle się kończy- powiedział i
się lekko zaśmiał.
- Ej, ale jednak uciekliśmy no nie?- również się zaśmiałam, ale szybko mi to minęło bo przypomniałam sobie o Saberze.
- Saber!- krzyknęłam razem z basiorem. Szybko wyszłam spod szkieletu by
zobaczyć czy dojrzę jeszcze potwory które nas porwały. Udało mi się.
Zobaczyłam, że wlatują razem z nim do jakiegoś wulkanu. Cudnie, cudnie,
cudnie! Ech…
- O nie…- usłyszałam głos Tośka. Basior stał obok mnie i wpatrywał się w wulkan.
- Tia… Trzeba będzie go uwolnić- powiedziałam.
- Racja- rzekł Tosh i zaczął iść w stronę wulkanu. Ruszyłam za nim.
Przyjrzałam się dokładniej naszemu celowi. Był to jeden z wyższych
wulkanów. Wyglądał też jakoś inaczej, inaczej niż inne. Szliśmy w ciszy,
zamyśleni. W końcu dotarliśmy. W daleka wydawał się być mniejszy…
- Wspinaczka?- powiedziałam.
- Wspinaczka- odrzekł Tosiek i przełkną głośno ślinę. Przymknęłam oczy
po czym zaczęłam wdrapywać się na wulkan szukając miejsc na łapy i
skalnych półek na które mogłam wejść. Wraz z Toshiro spinaliśmy się
równo więc w razie czego jedno by złapało drugie gdyby spadało. Bałam
się więc podczas tej drogi nie opuszczał mnie niepokój.
<Toshiro? Takie to nijakie trochę, sorry ;-;>
Od administratorki: bardzo dziękuję za uprzejmą wiadomość na Howrse.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz