niedziela, 15 listopada 2015

Od Meredith do Ashity

-Jestem!
-To Ashi- pomyślałam szybko.- Jak dobrze, że już jest.
Podniosłam łeb, przy czym uśmiechnęłam się.
Z łapy wadery (dzięki niebieskiemu pyłowi) wyleciał pierścionek, będący kluczem do otworzenia klatki. Kłódka opadła na ziemię, a ja byłam wolna. Nagle poczułam przypływ sił. Wkrótce stałam już obok Ashi. Delikatnie ją przytuliłam.
-No, no. Jestem pod wrażeniem- odezwał się po raz kolejny tajemniczy głos.- Dwa zadania są za wami. Pozostały jeszcze trzy.
Byłam gotowa na wszystko. Nie dam za wygraną. Jeśli popełnię jakiś błąd... Nie, będzie dobrze, musi. Uda nam się. Wierzę w to.
-Mało rozrywki... Już wiem. Trzecim zadaniem będzie pokonanie...
Czekałam z niecierpliwością na zakończenie wypowiedzi „głosu”.
-... wielu przeciwników. Poczynając od słabszych, a kończą na naprawdę silnych. Czeka was jakby kilka etapów. - usłyszałyśmy złowieszczy śmiech (Ghi).- Niech będą cztery etapy. Macie chwilę na przygotowanie się.
Wymieniłam spojrzenia z Ashitą.
-Ech...- westchnęłyśmy.
-Jak mus to mus- stwierdziłam.
-Damy radę.
-Skromność...
Zaczęłyśmy się śmiać, lecz po chwili przybrałyśmy poważne miny.
-Wierzę w nas- powiedziałam.- Musisz starać się dla bliskich. Wataha Cię potrzebuje. Nawet jeśli ja zginę, ty dalej walcz o to co dla Cibie ważne.
Znowu ten głos...
-Zaczynamy wali za: 3... 2... 1...

<Ashita? Wiem, że krótko oraz późno, ale rozumiesz...>

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Szablon
NewMooni
SOTT