niedziela, 22 listopada 2015

Od Toshiro do Klair

Byłem przerażony nowym wyglądem, choć starałem się tego nie okazywać. Złapałem Klair za rękę- teraz delikatną i białą, zupełnie jak mleko rozlane po błękitnym, gwiaździstym niebie.
- Będzie dobrze- szepnąłem, starając się nadać głosowi uspokajający ton.
Nagle rozległ się głośny grzmot, który rozniósł się echem po całej pustyni. Spojrzałem w górę- niebo było czyste, błękitne, ani jeden obłoczek nie zagracał tej pięknej kopuły. Tylko słońce niemiłosiernie parzyło, zupełnie jakby chciało nas usmażyć żywcem. Poczułem dreszcz na samą myśl o tym.
Zerknąłem ponownie na przyjaciółkę i prawie się zakrztusiłem- znów była sobą! Spojrzałem na swoje          łapy- ponownie były wilcze, zupełnie jakby nic się nie stało.
- Tosh- szepnęła Klair.- Co się tu dzieje?!
Przytuliłem ją mocno, delikatnie całując w policzek.
- Jakieś zakłócenia- odparłem.- Chodź, pójdziemy w stronę watahy.
Problem był jeden: wszędzie rozpościerał się ten sam, piaszczysty krajobraz. Nigdzie nie dostrzegłem śladów życia. Byliśmy zapewne jedynymi istotami ze świadomością w okolicy. Westchnąłem.
- Mamy wodę?- zapytała nagle wadera.- Gorąco tu...
Objąłem wzrokiem ponownie teren, jakby oczekując, że pojawi się tu magicznym sposobem studnia. Oczywiście, nic takiego nie nastąpiło. Ale...
Spojrzałem na podłoże. Pod ziemią być może coś znajdę...
Zacząłem energicznie przebierać łapami, próbując dokopać się do życiodajnej cieczy. Klair przyglądała się mi, mrużąc oczy.
Nagle trafiłem łapami w pustkę. Zamachnąłem się, próbując wyczuć, czemu tak jest. Zły pomysł.
Zapadłem się pod ziemię. W ostatniej chwili Klair złapała mnie za ogon, jednak jej skutki na niewiele się zdały. Oboje runęliśmy w ciemność...
Objąłem waderę dwoma przednimi kończynami, chcąc zamortyzować jej upadek. Skoro jej obiecałem, że nie pozwolę, by stała się jej jakakolwiek krzywda, słowa dotrzymam. Wilczyca wtuliła łeb w moją sierść na klatce piersiowej, a ja oparłem o nią podbródek...
I wtedy wylądowaliśmy. Spodziewałem się bólu, odgłosu łamanych kości, mroczków przed oczami, a nawet śmierci. Nic takiego jednak nie nastąpiło. Pod grzbietem czułem miękkie podłoże, zupełnie jakby...wodę?!
Zapadaliśmy się w nią powoli. Traciłem siłę razem z oddechem. Klair za to wyglądała jak w swoim żywiole- co było z resztą zgodne z prawdą. Starałem się utrzymać przytomność. Widziałem syreny z ludzką połową ciała, zaś od pasa w dół rybimi ogonami. Ich długie, złociste włosy falowały w wodzie, zupełnie jak wiatr porusza liśćmi. Podpłynęły do nas, chichocząc.
- Wy z powierzchni?- zapytały.
- Owszem- pokiwała łbem Klair z uśmiechem.
- Witajcie w pałacu Mizu. Moglibyście nieco opowiedzieć nam o waszym świecie? Nigdy nie widziałyśmy słońca, księżyca, ani niczego takiego. Potem zaprowadzimy was do naszej władczyni, ona zadecyduje, co też z wami zrobić.
Machałem rozpaczliwie łapami, próbując utrzymać się w miejscu, a równocześnie nie wyglądać jak kompletna oferma. Zerknąłem na Klair, która z gracją trzymała się. I w tym samym momencie poczułem dotyk czegoś ostrego na grzbiecie...
<Klair? Toshiro nie lubi pływać :*>

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Szablon
NewMooni
SOTT