- Racja. Często się uśmiecham, ale rzadko szczerze - odparłem w zamyśleniu.
Nagle, nastała niezręczna cisza. W sumie, to i tak dziwnie dużo dzisiaj
mówiłem, zazwyczaj nie jestem tak rozmowny. Chciałem pobyć chociaż
chwilę w samotności, ale czułem się zaskakująco dobrze w obecności tej
wadery.
Chmury mknęły przed moimi oczami, niesione poduchami wiatru. Szumiało mi
w uszach. Niebo przybrało pomarańczowo-różowy odcień, a słońce
nieustannie ruszało ku horyzontowi, aby zamienić się ze swoją siostrą,
księżycem.
- Lubisz miód? - wypaliłem nagle pierwszą myśl, która mi przyszła do głowy.
Amber spojrzała na mnie zaskoczonym wzrokiem, po czym uśmiechnęła się do mnie czule.
- Tak, nawet bardzo - przytaknęła, lekko kiwając głową.
- Och, ja też. Co prawda, nic nie przebije kawy. Chciałabyś może trochę?
Miodu, oczywiście... - zaproponowałem trochę zawstydzony.
Nie przyzwyczaiłem się do takiego kontaktu z innym wilkiem.
- Teraz? Tu? - wadera wskazała łapą na otaczającą nas łąke w dziwieniu.
Po krótkiej chwili namysłu skinąłem łbem, po czym uśmiechnąłem się
tajemniczo. Wytężyłem swój węch. Początkowo, nie poczułem nic, co się
wyróżniało;woń drzew, rzeki, czasem kwiatów.
Nagle, do mojego nosa dostał się niebywale słodki aromat. Dochodził
wyraźnie ze wschodu. Spojrzałem na waderę szybko, poczym, nie
zaszczycając jej żadnym słowem, gestem pokałem, aby za mną podążała. Nie
czekając ani chwili dłużej, pobiegłem ścieżką zapachu. Trawa była
wyjątkowo delikatna; uginała się pod moim ciężarem, twożąc ślady. Z
oddali szumiły liście drzew. Ptaki, których gatunków niestety nie
kojarzyłem, śpiewały nam mile. Nagle, usłyszałem irytujące bzyczenie. Po
chwili dołączyło się kilka innych, identycznych odgłosów. W tym
chałasie nie mogłem słyszeć swoich własnych myśli. Nagle, przed moimi
oczami ukazała się pszczoła, a za nią reszta owadów. Uśmiechnąłem się,
nie otwierając jednak przy tym pyszczka w obawie, że jedna z nich
wrednie wleci mi do szczęki. Omiotłem wzrokiem okolicę, poszukując ich
źródła. Początkowo, wszędzie widziałem nic innego, tylko pszczoły. Po
chwili wypatrywania, dostrzegłem jednak ul. Podszedłem do niego
bezszelestnie i delikatnie włożyłem tam pysk. Momentalnie tego
pożałowałem - to był błąd. Pszczoły miałem praktycznie wszędzie na moim
ciele. Łaskotały mnie, a ja z całych sił starałem się teraz nie
roześmiać, czy też nie spanikować. Szczęście, że nie mam
Apifobii.Delikatnie wziąłem w zęby plaster miodu, który wcześniej
wyczułem. Powoli się z nim obróciłem i udałem się w stronę obserwującej
mnie wadery. Gdy pszczoły przestały na mnie natarczywie nadlatywać,
położyłem z triumfem plaster miodu. Cudem nie miałem ani jednego
ukąszenia.
- Proszę bardzo, obiecany miód - oznajmiłem z uśmiechem.
< Amber?? ^.^ >
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz