Uśmiechnąłem się szeroko. Chyba jeszcze nigdy nie byłem tak szczęśliwy. Spojrzałem na waderę, a ta odwzajemniła mój wzrok. Przez kilka minut żadne z nas nic nie mówiło, pochłonięte własnymi myślami. Obserwowałem jeden z kwiatów, piękny narcyz o białych płatkach i delikatnym, żółtym wnętrzu. Przypominał mi słońce osłonięte gęstymi, a zarazem lekkimi, puchatymi obłokami. Brakowało tylko nieba- tej rozległej, szafirowej kopuły, na której to wszystko się opierało. Dotarło do mnie, że to dlatego narcyz zawsze był mi tak bliski- zdawał się mieć wszystko, co mu potrzebne, a nawet ponad. Ale brakowało mu tej najważniejszej części, podpory, czegoś, na czym mógłby polegać bezgranicznie. Ja właśnie szukałem tejże rzeczy. Być może jest ona zaledwie kilka kroków ode mnie? A może na drugim końcu świata?
- Tosh?- wyraźny głos Klair wyrwał mnie z zamyślenia.
- Co?- zerknąłem na waderę nieprzytomnie.
- Może wrócimy już do watahy? Pewnie się o nas martwią.
Kiwnąłem łbem. Właśnie chciałem zapytać, jak stąd wyjdziemy, jednak w tym samym momencie tuż przed nami pojawiła się smukła, kobieca postać. Nie wiem dlaczego, ale przypominała mi narcyzy. Miała delikatną, lekko żółtawą cerę oraz białe włosy. Jej suknia, w tym samym kolorze, roznosiła się dosłownie na wszystkie strony, przypominając płatki kwiatów. Jedynie jej dół, zapewne pełniący rolę łodygi, przybrał zielony, wiosenny odcień.
- Witajcie- rozpoczęła przybyszka ciepłym głosem, przywodzący na myśl echo roznoszące się w wysokich górach.- Jestem Neina, opiekunka tej krainy. Usłyszałam wasze życzenie wydostania się stąd, choć doprawdy nie wiem czemu... Tu jest przecież tak...
- Wiemy- wtrąciła Klair.- Ale w naszym świecie oczekuje na nas wiele przyjaciół. Będą się martwić.
- Dobrze- kobieta uniosła dłonie w górę, tworząc fioletowy wir.- Proszę, oto wasze przejście do waszego świata. Ale...
Nie czekając, aż Neina się rozmyśli, chwyciłem moją towarzyszkę za łapę i pociągnąłem w wir. Przez chwilę zawiśliśmy w tunelu, jednak- jak podejrzewałem- było to przejściowe. Czekałem cierpliwie, ale po pięciu minutach wiszenia nieruchomo zacząłem się martwić.
- Przepraszam!- usłyszałem głos ,,narcyzowej strażniczki".- Ale gdybyście tylko dali mi skończyć, potoczyłoby się to inaczej. Otóż utknęliście w tunelu czasoprzestrzennym. Zdarza się to od czasu do czasu. Niestety, tu moja władza nie sięga. A na miejsce waszego lądowania wypadła pustynia...
- Miało być w Stardust Forest...- zaprotestowałem.
- Nic nie mówiliście- odparła Neina.- Powodzenia!
Przestałem wyczuwać obecność strażniczki. Złapałem za łapę Klair i w tej samej chwili poczułem dziwny ból w ciele. Powoli moja sierść znikała, łapy wydłużyły się, a łeb skurczył. Pazury znikły, a ich miejsce zastąpiły paznokcie. Magiczna laska przemieniła się w miecz z błękitną rękojeścią, w której osadzony był duży szafir. Miałem zieloną bluzkę z kapturem, a pod nią biały podkoszulek. Dwa kosmyki jasnych, gęstych włosów, które przypominały nieco strzechę, opadały na moją szyję. Oczy miałem jasnoniebieskie, w bardzo intensywnym odcieniu. Kiedy dotknąłem łapą- przepraszam, dłonią- swoich uszu, poczułem, iż są podłużne, jak u elfów.
Co tu się dzieje?- mruknąłem.
Nadal nie mogłem w to uwierzyć. No ale cóż...
Zerknąłem na Klair. Zastanawiałem się, czy ten dziwny czar dosięgnął także ją...
<Klair?>

Brak komentarzy:
Prześlij komentarz