środa, 11 listopada 2015

Od Klairney "Dlaczego akurat człowiek...?"

Już jest nowy i całkiem słoneczny dzień. Wyszłam na zewnątrz. Nagle Sun podleciała i usiadła mi na nosie. Od jej pyłku kichnęłam. Znowu usiadła mi na nosie, lekko mnie to zdenerwowało więc powiedziałam:
- Sun! Ach! Ty nie idziesz. Jest dla ciebie za zimno...
Rzeczywiście stworzonko trzęsło się z zimna, ale mimo to zostało. Usiadło mi za uchem i wtuliło się w moje futro. Wzruszyłam ramionami. "Ona to jest uparta..." - pomyślałam - "No nic, trzeba coś upolować". Ruszyłam przed siebie. Powoli mijałam kolejne zakątki naszej watachy. N apoczątek minęłam Shirin, później Wodospad Mizu, a na koniec przeszłam obok Amfiteatru. Słyszałam dochądzę stamtąd dźwięki zabaw i różnych występów. Sun również się nieco ożywiła. Droga zajęła nam jeszcze około kilku minut, aż w końcu dotarłyśmy do Tysiącletniej Puszczy. Na miejscu zobaczyłam dziwne zjawiska przyrodnicze. Liście zamaist złotych i brązowych oraz ognistoczerwonych były niemal fioletowe. Niektóre z nich były białe, inne różowe, a jescze inne bordowe bądź fioletowe. Niechętnie podeszłam nieco dalej. "A psik!" usłyszałam. To Sunshine kichała. Biedna mała wróżka już dostała przeziębienia. W prawdzie było tu trochę zimno ale bez przesady. Ale co ja poradzę? Wróżki są nieco mniej odporne niż wilki... Rozejrzałam się z zaciekawieniem po okolicy. W jednym z drzew dostrzegłam dziuplę. W środku były liście. Wydawała się dosyć ciepła więc zdjęłam Sun z mojej głowy i ułożyłam w dziupli.
- Śpij dobrze, kochana. - rzuciłam po chwili. Nagle zaczął wiać wiatr... Moje futro zaczęło rozwiewać się na wszystkie strony. Z resztą dokładnie tak jak liście. Każdy jeden listek oderwał się od podłoża i zaczął wirować w powietrzu. Ten wiatr wydawał się jakiś inny...
- Klairney - usłyszałam głos dochodzący z nieba.
_ K-kim jesteś? - odparłam spanikowana. Nerwowo przebierałam łapkami. W pewnejchwili liście poczęły krążyć wokół mnie.
- Spokojnie... Nic ci się nie stanie. - powiedział nieco głośniej. Liście coraz bardziej zaczęły mnie przykrywać. Krążyły wokół mnie z zawrotną prędkością. W końcu i ja uniosłam się w powietrze. Cały świat wokół mnie począł wirować. Wszystkie chmury na niebie momentalnie się rozwiały. Drzewa zostały wyrwane z korzeniami. Niebo zmieniło barwę na ciemny granat. W centrum tego wszystkiego pojawiło się światło.
- Nie obawiaj się. To nie będzie bolało - szepnął głos.
- O nie! Nie dam się... - krzyknełam i po chwili szarpania wyrwałam się z krępującego wiru. Najpierw wyskoczyłam i ustałam spokojnie na ziemi, a potem grzmot. Na niebie pojawiły się błyskawice, gwiazdy się pojawiły. Gwiazdy utworzyły napis "Hominis:"[ Co z łaciny oznacza "człowiek"]. Nie zrozumiałam tego wyrazu. Zaraz po tym jak gwiazdy ułożyły ten napis... nastała cisza i ciemność. Po pewnym czasie znów czułam jak oddycham... Otworzyłam jedno oko. Spojrzałam się na mój nos. Leżałna nim... WŁOS?! Ale ja nie mam włosów i to złotych... Powoli wstałam ale nie czułam już dotyku poduszeczek od spodu łap. Spojrzałam się na moje łapy, a tam... dostrzegłam jakieś dwa wyrostki z palcami. Długo myśleć nie musiałam. Miałam dłonie. Obejrzałam się, dostrzegłam jeszcze, że zamiast grubego futra ubrana byłam w blado-niebieską marynarkę, a pod nią miałam różową bluzkę. Zamiast łap owiniętych futrem miałam zgrabne chude nogi. Nosiłam również granatową spódnicę. Włosy miałam koloru blod i były spięte w kucyka. Wyglądałam jakoś tak:
Lekko westchnęłam po czym podniosłam się i spojrzałam się przed siebie. Nadal byłam na polanie w Tysiącletniej Puszczy... Diwne. Spróbowałam zrobić jeden krok, jakoś wyszło chociaż się nieco chwiałam. po chwili jednak opanowałam swoje kończyny i dopiero po kilku sekundach zorientowałam się, że zostawiłam Sun w dziupli. Natychmiast pobiegłam do tego drzewa. Uf... Na szczęście Sun spokojnie spała. Jednak gdy tylko się na nią spojrzałam... obudziła się. Spojrzałam się na mnie swoimi złotymi oczami. Wstała i usiadła mi na ramieniu.
- Jesteś teraz człowiekiem Klairney... - znów usłyszałam ten głos.
- A-ale jak...? Dlaczego akurat człowiek...? - zaczęłam się jąkać.
Najważniejsze to zachować spokój. Nadal muszę pamiętać, że jestem wilkiem i nazywam się Klairney. Spuściłam głowę i usiadłam na trawie zaczynając delikatnie płakać...

C.D.N





















Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Szablon
NewMooni
SOTT