wtorek, 3 listopada 2015

Od Sebastiana c.d Meliendore

Odsunąłem się od szczeniaka i roześmiany oznajmiłem:
-W sumie masz racje. Jednak zanim odejdę mogę zabrać cię na polowanie? Nie wyglądasz najlepiej.-Basior po dłuższej chwili kiwnął niepewnie głową. Ruszyłem przed siebie, a Mello za mną. Chciałem mu tym pokazać że mu ufam iż nie zaatakuje mnie gdy się do niego odwrócę. Szczeniak nadepnął mnie na mój ogon, który za sobą wlokłem, odwróciłem się do niego i oznajmiłem:
-Nic nie szkodzi często się to zdarza- Gdy wyczułem w powietrzu zapach stada jeleni, zatrzymałem się i postawiłem uszy nasłuchując. Skręciłem lewo i jak najciszej omijałem wystające gałęzie z pożółkłymi liśćmi. Mello szedł cały czas za mną, słychać to było po szeleście suchej ściółki. Znaleźliśmy się oboje na polanie, gdy jeden z dorosłych osobników nas ujrzał zaryczał i ruszył do ucieczki. To samo zrobiła reszta, jednak został najsilniejszy z nich, przywódca stada. Jego okazałe poroże miało wiele rozgałęzień co świadczyło o tym jaki jest silny. Odwróciłem się do Mello i oznajmiłem z przyjaznym uśmiechem:
-Ty znajdź jakiegoś młodego albo starego osobnika a ja go tu przetrzymam. Poradzisz sobie?
-Oczywiście- Szczeniak ruszył do pędzącego stada. Spojrzałem jeleniowi w piwne oczy w których gościł strach, zwierze wiedziało że zginie, jednak poświęca się dla reszty. Samiec ruszył na mnie z zamiarem nadziania mnie na swoje poroże, jednak skoczyłem lądując na jego grzbiecie, gdy zwierze poczuło moją obecność zaczęło się rzucać we wszystkie strony, Upałem na ziemie, jednak szybko wstałem, tam gdzie wcześniej znajdowała się moja głowa stały masywne i silne nogi wyposażone w kopyta. Kątem oka dostrzegłem, że Mello siedzi na młodej sarnie wbijając kły w jej szyje, młody nieźle sobie radzi. Odsunąłem się od jelenia, który widząc to szybko uciekł do swoich, po czym podeszłem lekko zdyszany do szczeniaka i oznajmiłem z uśmiechem:
-Nieźle się spisałeś-Zanim się zorientowałem tarmosiłem go po głowie przyjacielsko, lekko skrępowany odsunąłem się i wymruczałem:
-Przepraszam, nie wiem dlaczego to zrobiłem-Mello nic nie powiedział, tylko stał przypatrując mi się zdziwiony. Uśmiechnąłem się i oznajmiłem:
-Jedz, wyglądasz na wycieńczonego i zmęczonego
-A pan?
-Po pierwsze żaden pan tylko Sebastian,a po drugie dzięki za propozycje ale nie skorzystam . Nie dawno jadłem.- Usiadłem pod drzewem przypatrując się zamyślony niebu. Po paru minutach przestałem słyszeć odgłosy przeżuwania, dlatego skierowałem wzrok na mojego towarzysza. Gdy ujrzałem jego różowy pyszczek od krwi oznajmiłem:
-Lepiej się umyj, brudasie-Mello uśmiechnął się lekko i kiwnął głową na ,,tak" Wstałem rozleniwiony i oznajmiłem:
-Chodź zaprowadzę cię do jakiegoś jeziora czy rzeki- Ruszyliśmy przed siebie zostawiając pozostałości sarny dla lisów i padlinożerców. By przerwać ciszę zapytałem:
-Jeśli chcesz mogę opowiedzieć ci trochę o watasze do której należę.
-Jasne czemu nie
-Naszą alfą jest miła, silna i mądra wadera zwana Ashitą. Opiekuje się wszystkimi i pilnuje porządku, a pomaga jej w tym jej partner Zuko. Jesteśmy dla siebie jak wielka rodziną nie było by w tym nic niezwykłego gdyby nie fakt iż nie jesteśmy ze sobą w żaden sposób spokrewnieni, tak na prawdę jesteśmy dla siebie obcymi wilkami. Jednak nie przeszkadza na to w tym by o siebie dbać i się ze sobą przyjaźnić. Często też mamy inne poglądy i zdanie jednak każdy to szanuje i do puki nie łamie nikt naszych zasad nam to nie przeszkadza. Każdy ma przydzielone jakieś zadanie. Mamy magów, rycerzy i wojowników którzy obraniają innych przed niebezpieczeństwem. Ja na przykład jestem wojownikiem, często dostaje drobne zlecenia, sprawdzenia co u naszych sojuszników albo ochronę kogoś, kto poprosił o pomoc.. Mamy jeszcze medyków, którzy opiekują się rannymi i chorymi, pomagają im w tym zielarze zbierający lecznicze rośliny. Łowcy polują na zwierzynę, jeśli ktoś nie potrafi sam polować albo nie może robią to za niego. Dostarczają też zaopatrzenie kucharzom, którzy przygotowują różne smaczne potrawy. Jest też wiele innych profesji i zadań, ale nie będę ci się tu rozdrabniał i tak się już rozgadałem- Zanim się zorientowałem po paru minutach staliśmy na brzegu małego jeziora, ocienionego przez drzewa iglaste. Szczeniak umył pyszczek i napił się wody. Gdy spojrzał na mnie uśmiechnąłem się smutno i oznajmiłem:
-Tooo....czas się pożegnać- Gdy miałem ruszyć w swoją stronę odwróciłem się do niego i zapytałem z nadzieją:
-Na pewno nie zamierzasz dołączyć? Z twoimi umiejętnościami łowieckimi bardzo byś się nam przydał. Nie musiałbyś żyć w samotności skazany tylko na siebie. -Nie zamierzałem zostawiać go samego, nawet jeśli by się nie zgodził i tak zataszczyłbym go do watahy. Mam za dobre serce, Beleth ciągle mi to mówił. Usiadłem wyczekując odpowiedzi malca, miałem nadzieje, że swoją paplaniną trochę go przekonałem to tego pomysły. Jednak nadal widziałem jego wahanie. Uśmiechnąłem się po chwil i szeroko i zapytałem:
-Mam dla ciebie propozycje
-Jaką propozycje?
-Zaprowadzę cię to watahy, zostaniesz tam przez dwa dni. Jeśli nie będzie ci się podobało odejdziesz i nie będę cię męczyć, a jak się spodoba zostaniesz. Co ty na to ? I tak chyba nie masz nic do stracenia.

(Mello :3 ?)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Szablon
NewMooni
SOTT