Odsunąłem się od szczeniaka i roześmiany oznajmiłem:
-W sumie masz racje. Jednak zanim odejdę mogę zabrać cię na polowanie?
Nie wyglądasz najlepiej.-Basior po dłuższej chwili kiwnął niepewnie
głową. Ruszyłem przed siebie, a Mello za mną. Chciałem mu tym pokazać że
mu ufam iż nie zaatakuje mnie gdy się do niego odwrócę. Szczeniak
nadepnął mnie na mój ogon, który za sobą wlokłem, odwróciłem się do
niego i oznajmiłem:
-Nic nie szkodzi często się to zdarza- Gdy wyczułem w powietrzu zapach
stada jeleni, zatrzymałem się i postawiłem uszy nasłuchując. Skręciłem
lewo i jak najciszej omijałem wystające gałęzie z pożółkłymi liśćmi.
Mello szedł cały czas za mną, słychać to było po szeleście suchej
ściółki. Znaleźliśmy się oboje na polanie, gdy jeden z dorosłych
osobników nas ujrzał zaryczał i ruszył do ucieczki. To samo zrobiła
reszta, jednak został najsilniejszy z nich, przywódca stada. Jego
okazałe poroże miało wiele rozgałęzień co świadczyło o tym jaki jest
silny. Odwróciłem się do Mello i oznajmiłem z przyjaznym uśmiechem:
-Ty znajdź jakiegoś młodego albo starego osobnika a ja go tu przetrzymam. Poradzisz sobie?
-Oczywiście- Szczeniak ruszył do pędzącego stada. Spojrzałem jeleniowi w
piwne oczy w których gościł strach, zwierze wiedziało że zginie, jednak
poświęca się dla reszty. Samiec ruszył na mnie z zamiarem nadziania
mnie na swoje poroże, jednak skoczyłem lądując na jego grzbiecie, gdy
zwierze poczuło moją obecność zaczęło się rzucać we wszystkie strony,
Upałem na ziemie, jednak szybko wstałem, tam gdzie wcześniej znajdowała
się moja głowa stały masywne i silne nogi wyposażone w kopyta. Kątem oka
dostrzegłem, że Mello siedzi na młodej sarnie wbijając kły w jej szyje,
młody nieźle sobie radzi. Odsunąłem się od jelenia, który widząc to
szybko uciekł do swoich, po czym podeszłem lekko zdyszany do szczeniaka i
oznajmiłem z uśmiechem:
-Nieźle się spisałeś-Zanim się zorientowałem tarmosiłem go po głowie
przyjacielsko, lekko skrępowany odsunąłem się i wymruczałem:
-Przepraszam, nie wiem dlaczego to zrobiłem-Mello nic nie powiedział,
tylko stał przypatrując mi się zdziwiony. Uśmiechnąłem się i oznajmiłem:
-Jedz, wyglądasz na wycieńczonego i zmęczonego
-A pan?
-Po pierwsze żaden pan tylko Sebastian,a po drugie dzięki za propozycje
ale nie skorzystam . Nie dawno jadłem.- Usiadłem pod drzewem
przypatrując się zamyślony niebu. Po paru minutach przestałem słyszeć
odgłosy przeżuwania, dlatego skierowałem wzrok na mojego towarzysza. Gdy
ujrzałem jego różowy pyszczek od krwi oznajmiłem:
-Lepiej się umyj, brudasie-Mello uśmiechnął się lekko i kiwnął głową na ,,tak" Wstałem rozleniwiony i oznajmiłem:
-Chodź zaprowadzę cię do jakiegoś jeziora czy rzeki- Ruszyliśmy przed
siebie zostawiając pozostałości sarny dla lisów i padlinożerców. By
przerwać ciszę zapytałem:
-Jeśli chcesz mogę opowiedzieć ci trochę o watasze do której należę.
-Jasne czemu nie
-Naszą alfą jest miła, silna i mądra wadera zwana Ashitą. Opiekuje się
wszystkimi i pilnuje porządku, a pomaga jej w tym jej partner Zuko.
Jesteśmy dla siebie jak wielka rodziną nie było by w tym nic niezwykłego
gdyby nie fakt iż nie jesteśmy ze sobą w żaden sposób spokrewnieni, tak
na prawdę jesteśmy dla siebie obcymi wilkami. Jednak nie przeszkadza na
to w tym by o siebie dbać i się ze sobą przyjaźnić. Często też mamy
inne poglądy i zdanie jednak każdy to szanuje i do puki nie łamie nikt
naszych zasad nam to nie przeszkadza. Każdy ma przydzielone jakieś
zadanie. Mamy magów, rycerzy i wojowników którzy obraniają innych przed
niebezpieczeństwem. Ja na przykład jestem wojownikiem, często dostaje
drobne zlecenia, sprawdzenia co u naszych sojuszników albo ochronę
kogoś, kto poprosił o pomoc.. Mamy jeszcze medyków, którzy opiekują się
rannymi i chorymi, pomagają im w tym zielarze zbierający lecznicze
rośliny. Łowcy polują na zwierzynę, jeśli ktoś nie potrafi sam polować
albo nie może robią to za niego. Dostarczają też zaopatrzenie kucharzom,
którzy przygotowują różne smaczne potrawy. Jest też wiele innych
profesji i zadań, ale nie będę ci się tu rozdrabniał i tak się już
rozgadałem- Zanim się zorientowałem po paru minutach staliśmy na brzegu
małego jeziora, ocienionego przez drzewa iglaste. Szczeniak umył
pyszczek i napił się wody. Gdy spojrzał na mnie uśmiechnąłem się smutno i
oznajmiłem:
-Tooo....czas się pożegnać- Gdy miałem ruszyć w swoją stronę odwróciłem się do niego i zapytałem z nadzieją:
-Na pewno nie zamierzasz dołączyć? Z twoimi umiejętnościami łowieckimi
bardzo byś się nam przydał. Nie musiałbyś żyć w samotności skazany tylko
na siebie. -Nie zamierzałem zostawiać go samego, nawet jeśli by się nie
zgodził i tak zataszczyłbym go do watahy. Mam za dobre serce, Beleth
ciągle mi to mówił. Usiadłem wyczekując odpowiedzi malca, miałem
nadzieje, że swoją paplaniną trochę go przekonałem to tego pomysły.
Jednak nadal widziałem jego wahanie. Uśmiechnąłem się po chwil i szeroko
i zapytałem:
-Mam dla ciebie propozycje
-Jaką propozycje?
-Zaprowadzę cię to watahy, zostaniesz tam przez dwa dni. Jeśli nie
będzie ci się podobało odejdziesz i nie będę cię męczyć, a jak się
spodoba zostaniesz. Co ty na to ? I tak chyba nie masz nic do stracenia.
(Mello :3 ?)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz