niedziela, 1 listopada 2015

Od Sebastiana c.d Marry

Nie mogłem uwierzyć, że Marry odwzajemnia moje uczucia, myślałem że po tej akcji znienawidzi mnie i uzna moją osobę za potwora. Obudziłem się o świcie, gdy pierwsze promienie słońca wślizgnęły się do jaskini wadery. Otworzyłem powoli oczy, rozglądając się, gdy to zrobiłem do mojej głowy zaczynały wdzierać się wątpliwości, gdzie się znajduje. Jednak gdy poczułem znajomy mi już zapach Marry przypomniałem sobie wszystko co wczoraj zaszło. Wstałem z ociąganiem, rozprostowując kości i nastawiając kości na swoje miejsce, które wydawały charakterystyczny dźwięk. Jednak gdy zrobiłem tą na pozór błahą czynność, poczułem przeszywający ból, który przypominał tępe uderzenia młota w kości, rozchodząc się po reszcie ciała niczym echo. Wstałem obolały i wyszedłem z jaskini wadery, najciszej jak mogłem by jej nie obudzić. Słońce, czerwone niczym dojrzałe jabłko widniało na linii horyzontu. Gwiazda zabarwiała niebo na kolory oranżu i różu. Powietrze było bardzo rześkie, dawało się wyczuć delikatny zapach wilgoci, a co za nią idzie również rozkładu. Wiedziałem że nie powinienem się ruszać, jednak leki nie pomogą mi tak jak dusze. Skradałem się między drzewami, by nikt z watahy mnie nie zauważył, na szczęście było jeszcze bardzo wcześnie. Gdy ujrzałem zagubionego młodego króliczka, który siedząc na trawie poruszał niespokojnie malutkim noskiem, uśmiechnąłem się i na ugiętych łapach podszedłem do mojej ofiary. Zanim króliczek zdążył się zorientować już miał przebite płuca, tchawice i serce, zrobiłem to szybko by nie cierpiał. Połknąłem go w całości wraz z biszkoptową duszą, która drżała niespokojnie. Po paru sekundach poczułem jak rozchodzi się wewnątrz mnie przyjemne ciepło, niczym po wypiciu ciepłej herbaty w jesienny, mroźny dzień. Zaspokoiwszy głód ruszyłem w kierunku jaskini wadery, nie chciałem by się o mnie martwiła i tak wiele przeszła. Po drodze ujrzałem między opadłymi liści, mały zmarznięty kwiatek. Miał on szmaragdową łodyżkę, owalne liście i szafirowe płatki skrywające wewnątrz kamień szlachetny wielkości monety. Odkopałem roślinkę nie zważając na ból i ruszyłem do jaskini Marry. Gdy wszedłem do środka ujrzałem waderę, która krążyła niespokojnie, gdy mnie ujrzała podeszła do mnie i z wrogością w głosie zapytała:
-Gdzieś ty był?!-Uśmiechnąłem się zawstydzony i oznajmiłem:
-Musiałem coś załatwić-Gdy wadera otworzyła ponownie pyszczek by zasypać mnie gradem pytań złożyłem na jej ustach delikatny pocałunek, by na chwile zamilkła. Wręczyłem jej kwiat i zapytałem:
-Marry, czy zechcesz być moją towarzyszką życia?-Myślałem wiele nad tą decyzją, byłem pewny tego co chce

(Marry <3)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Szablon
NewMooni
SOTT