U tego człowieka było całkiem miło. Bardzo o nas dbał. Jednak zmartwiłam
się gdy nie zobaczyłam Amber przy naszym posłaniu zrobionym przez
mężczyznę. Nie miałam pojęcia gdzie ona może być. Choć, w tedy do mojej
głowy wpadła myśl na temat, że Amber mogła uciec. Chyba dobrze zrobiła.
To wszystko zaszło za daleko. Już za długo tu jesteśmy.
- Riki, halo!- usłyszałam nagle głos Ami.. Teraz leżałyśmy sobie w ogrodzie ów człowieka. Potrząsnęłam łbem.
- Em… Tak? Wybacz, zamyśliłam się- powiedziałam.
- Nic nie szkodzi- rzekła z uśmiechem Ami po czym dodała- A nad czym myślałaś?
- Nad… Nad ucieczką. Już chyba za długo tu jesteśmy. To nie jest nasze
miejsce. Dodatkowo zastanawiam się nad tym gdzie jest Amber. Przecież
ani ja, ani ty jej rano nie widziałyśmy- odpowiedziałam.
- Mówisz?- rzekła Ami.
- Mówię. Chodź. Czas wrócić do lasu- powiedziałam po czym wstałam i
uśmiechnęłam się do Ami. Wadera skinęła głową i również się uśmiechnęła.
Wstała i popatrzyła się na mnie.
- A jak mamy uciec? Drzwi są chyba zamknięte…- zapytała mnie wadera.
- A kto powiedział, że przez drzwi musimy wychodzić?- zaśmiałam się
lekko po czym podeszłam do płotu który ogradzał ogród, przygotowałam się
by skoczyć i hop! Raz, dwa i byłam po drugiej stronie.
- Uh… Blisko było- powiedziałam cicho. Popatrzyłam się w stronę Amici.
Ruchem głowy pokazałam jej by zrobiła to samo. Wadera podeszła do płotu
po czym skoczyła i znalazła się obok mnie. Uśmiechnęłam się pogodnie.
Ami odwzajemniła uśmiech. Wiedziałyśmy jak iść by dotrzeć do naszego
lasu. Jednak musiałyśmy przejść przez jeszcze jeden las. Ruszyłyśmy. Po
pewnym czasie byłyśmy już przy tym innym lesie i zatrzymałyśmy się przed
nim.
- Chyba właśnie tu jest Amber- powiedziałam.
- Skąd takie przypuszczenie?- zapytała Amica.
- Przeczucie- zaśmiałam się lekko. Weszłyśmy w końcu do lasu i
zaczęłyśmy się rozglądać po lesie z nadzieją, że znajdziemy Amber. Nagle
usłyszałam świst pocisku który przeleciał mi koło ucha. Wystraszyłam
się bardzo. Odwróciłam gwałtownie głowę by spojrzeć za siebie. Ami też
tak zrobiłam. Najwidoczniej też to usłyszała, choć trudno tego nie
usłyszeć. Za nami stał mężczyzna który się nami zajmował. No tak, mogłam
się tego w końcu spodziewać. No, ale cóż. Teraz dopiero przejrzałam na
oczy, a dokładniej niedawno. Czasu nie cofną i nie postąpię inaczej,
Jednak teraz ważne jest to żeby się ukryć, ponieważ ten człowiek raczej z
własnej woli nas nie zostawi.
- Ami! Spróbuj chodzić pomiędzy krzakami!- powiedziałam. Człowiek zaczął
iść w naszą stronę więc jak najszybciej wskoczymy w jakieś pobliskie
krzaki. Otoczenie nam sprzyjało, bo wokół nas rosło mnóstwo krzaków.
Zaczęłyśmy iść do przodu pomiędzy roślinami. Za szczęście mężczyzna nie
mógł nas zlokalizować. Po pewnym czasie staną i krzykną parę przekleństw
i zwrócił się w stronę wyjścia z lasu. Odetchnęłam z ulgą. Zaczęłam
szukać wzrokiem Ami, ponieważ byłyśmy w innych miejscach.
- Ami! Ami!- rzekłam licząc, że wadera odpowie.
- Jestem, jestem- usłyszałam głos Amici. Nagle wadera znalazła się obok
mnie. Uśmiechnęłyśmy się do siebie po czym wyszłyśmy z obszaru gęstych
krzaków i powróciłyśmy do szukania Amber.
- Dziewczyny!- usłyszałam znajomy głos dobiegający z korony pewnego
drzewa. Wraz z Ami popatrzyłam się do góry i zauważyłyśmy Amber siedzącą
na grubej gałęzi drzewa.
- Amber!- krzyknęłam chórem z Ami. Amber uśmiechnęła się po czym zaczęła
z chodzić w dół. Podczas kiedy wadera z chodziła- dostrzegłam na jej
udzie mała linię krwi która mnie zmartwiła. Kiedy Amber zeszła, od razu z
Ami ją przytuliłyśmy. Wadera opowiedziała nam o wszystkim. Teraz
wiedziałam skąd miała ranę.
- Przepraszamy cię za nasza nieuwagę- powiedziałam. Amber uśmiechnęła się pogodnie.
- Nic nie szkodzi- rzekła. Również się uśmiechnęłam.
- No, my tu gadu, gadu a daleka droga przed nami! Z resztą musimy zajść do Meredith. Ona może pomoże- powiedziała Amica.
- Racja. Ruszajmy więc!- rzekłam.
<Amica? Amber?>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz