Annabell wpatrywała się we mnie z dziwieniem.
- Och, sam nie wiem - odparłem zmieszany. - Leorion??
Leo spojrzał się na mnie z wyrzutem; czułem, że nie ufa tej nowo poznanej waderze. Po chwili cichego buntu, odpowiedział :
- Owszem, jestem demonem. Różnie się jednak od tych zwyczajnych paroma
zwględami. Po pierwsze, nie zostałem wychowany w piekle, zaświatach,
itp., tylko w siedzibie dla lokajów. Po drugie, zostałem wychowany jako
sługa, więc to chyba normalne, że słucham rozkazów. Po trzecie, nie
życzę mojemu panu śmierci.
Leorio westchnął donośnie. Nie chciał przekazywać informacji o sobie potencjalnemu wrogowi.
- Hm, ciekawe... - mruknęła cicho wadera.
Zapadło kłopotliwe milczenie. Wydawało się, że jest panuje absolutna
cisza, ale, jeśli się przyjżysz, będziesz mógł usłyszeć więcej, niż Ci
się zdaje. Usłyszeć kapanie wody, szum liści i...
- Słyszysz to? - zapytałem się wadery.
- Ale co? - odpowiedziała pytaniem.
- Wrzaski - odparłem cicho, ze śmiertelną powagą. - Ludzkie wrzaski.
- Nic nie słyszę... - szepnęła.
Gdy tylko to powiedziałem, owe krzyki stały się już głośniejsze. W tym
wrzasku była rozpacz. Jakby ktoś z niej oszalał. Wołał o pomstę. Te
krzyki chodziły mi po głowie i nie było to przyjemne. Zanim się
zorienowałem, skręcałem się z bólu. Przerażające krzyki desperacko
wołały o pomoc. Kątem oka dostrzegłem Leoriona. Żywo gestykulował i
wydawał się być bardzo wzburzony. Spojrzał się na mnie przerażony.
Następnie przeniósł swój wzrok na Annabell.
- Coś ty mu zrobiła!?! - warknął z nienawiścią. - Natychmiast przestań, bo zabiję!
< Anabell? >
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz