Spojrzałem z zaskoczeniem na waderę, a raczej na dziewczynę.
- No, nieźle wyglądasz jako człowiek - przytaknąłem. - Ciekawe, dlaczego
tak się dzieje. Jakiemuś potężnemu wilkowi się nie udał czar? A może
bogowie pomylili daty prima aprilis??
- Nie wiem. Może - odparła czarnowłosa, bardziej zajęta badaniem swojego ciała.
Postukała swoim krótkim, czarnym patykiem o drzewo. Początkowo, nic się
nie stało, jednak po chwili z wnętrza kijaszka wysunęło się ostrze,
przemianiając narzędzie w broń - kosę. Yuko wydawała się być zadowolona z
efektu. Chrząknąłem głośno, zwracając na siebie uwagę. Dziewczyna
spojrzała na mnie pytająco.
- Ach, no tak, zapomniałam, że tu jesteś - uśmiechnęła się przepraszająco.
- Brawo ty! - zaśmiałem się.
- Brawo ja! - odpowiedziała rozbawiona.
- Przypomnij mi, jak się nazywałeś?...
- Me-llo - odpowiedziałem, na wpół ziritowany, na wpół z uśmiechem - Trzeci raz mnie o to pytasz...
- Cóż, pamięci nie mam najlepszej.
Nagle, usłyszałem stukot kopyt. Był rytmiczny, szybki. Później, usłyszałem, jak ktoś wyrywał jakąś roslinę.
- Co to jest? - zapytałem Yuko.
Dziewczyna wzrószyła ramionami. Szybko wspiąłem się na moje ukochane
drzewo, gestem pokazując, aby dziewczyna uczyniła to samo. Jej palce
dotknęły szorstkiej kory. Zaczepiła je między otworami. Spróbowała
wspiąć się na drzewo. Gdyby miała pazury, może i by jej wyszło. Na jej
delikatniejszych dłoniach wyrosły jednak paznokcie.
Jej nieudolne próby wdrapania się na drzewo wydawały mi się bardzo
zabawne. Długo trzmałem śmiech, po czym niewytrzymałem i nim parsknąłem.
Po chwili spłynęły mi łzy. Tarzałem się ze śmiechu, aż nie zauważyłem i
spadłem z drzewa. Nade mną stanął satyr, i z krzakami w ustach spojrzał
na mnie z góry.
< Yuko?? c: >
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz