Promienie słońca oświetliły mój pyszczek. Mruknęłam coś sama do siebie i położyłam sobie łapę na pysku, aby to świetliste powitanie nie wdzierało się pod moje powieki. Lecz po chwili usłyszałam w głowie głosik: 'Śpiąca królewno, wstawaj!'. Niechętnie ziewnęłam, otworzyłam ostrożnie oczy i omiotłam spojrzeniem jaskinię. Wszystko było na swoim miejscu. Wstałam i przeciągnęłam się. Jak zwykle zatrzeszczały mi kości. Ech...
Wyszłam z jaskini i rozejrzałam się. Krótki bieg na pewno mi nie zaszkodzi. Ruszyłam więc wolnym truchtem w kierunku najbliższej leśnej polany. Kiedy tam dotarłam, schyliłam nos do ziemi, aby wyczuć jakieś śniadanie. Ostatnio szukanie pożywienia zajmowało więcej czasu, bo...
SZUST!
Jakaś strzała przeleciała tuż obok mojego ucha. Odskoczyłam od tego miejsca jak oparzona, a grot strzały utkwił w pniu jakiegoś drzewa. Kora w tym miejscu odpadła, a drewno zaczęło gnić. Rozejrzałam się pospiesznie i przylegając brzuchem do ziemi, podczołgałam się w krzaki. Co to, kurde, było!? Wychyliłam ostrożnie łeb z gęstwiny liści i kolców. I już po chwili poczułam piekący ból w karku, a potem film mi się urwał.
***
 |
| [...] Jestem tylko człowiekiem [...] |
Obudziłam się... nawet nie wiem kiedy. Ale gdy tylko powróciła mi świadomość, straszny ból rozlał się po całej mojej szyi. Dotknęłam tego miejsca. Było gorące. Zaraz, zaraz... jak niby wyczułam to przez sierść? Usiadłam. Ku mojemu zdziwieniu, na moje ramiona opadały długie, fioletowe włosy. Dotknęłam twarzy. Miałam palce. I zwykły nos. Spojrzałam ze strachem na tylne łapy - a raczej na nogi. Wstałam, ale zaraz się zachwiałam. Miałam na sobie coś w rodzaju bluzy, krótkie jeansowe spodenki i czerwoną czapkę na głowie. Wzięłam uspokajający oddech. To nic wielkiego. Jestem tylko człowiekiem. TYLKO. Ha, ha... histeryczny śmiech rozbrzmiał w moich myślach, ale to nie pora na chichoty. Jak to się stało? Rozejrzałam się. Dopiero teraz spostrzegłam, że znajduję się w jakimś ciemnym pokoju oświetlonym blaskiem świecy, stojącej na małym stołku umiejscowionym na samym środku spróchniałej podłogi. Okna były zabite deskami, nie wpadało przez nie światło słoneczne. O ile w ogóle jeszcze takie było. Musiało być chyba dość późno, albowiem dobiegło do mnie pohukiwanie sowy. Podeszłam do drzwi. Zamknięte. Usiadłam z powrotem na podłodze, zanurzając palce we włosach. Co robić, co robić? Nagle usłyszałam skrzypnięcie. Podniosłam głowę. Przez drzwi wszedł jakiś wysoki chłopak. Miał na sobie białą, zakrwawioną bluzę, poszarpane jeansy, a na twarz opadała mu czarna grzywka. Zamknął cicho drzwi, a kiedy się do mnie odwrócił, ujrzałam wypalone powieki zmęczonych oczu i pocięte, krwawiące policzki, wycięte na wzór uśmiechu. Kiedy tylko dostrzegł, że jestem przy zmysłach, ten straszny uśmiech rozszerzył się, a ciszę przerwał jadowity szept chłopaka:
- Wreszcie się obudziłaś...
Spojrzałam na niego mieszanie; ze strachem, a zarazem z pretensją.
- W końcu mogę się pobawić - powiedział, wyciągając z kieszeni bluzy duży nóż.
Oczy rozszerzyły mi się na te słowa, ale wzięłam głęboki oddech i powiedziałam ze stoickim spokojem:
- Ja wszystko rozumiem, ale co to ma być, do cholery!?
CDN...
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz