Uśmiechnęłam się do siedzącego na gałęzi czerwonego ptaszka. Przyglądał mi się bystro czarnymi oczkami, przechylając łebek na zmianę w prawo i w lewo. A potem wydał z siebie cichy świergot, napuszył się, aby po chwili piórka ładnie ułożyły się na grzbiecie, a następnie rozłożył skrzydła. Pozdrowił mnie jeszcze serdecznym ptasim śpiewem, a potem podskoczył i, łapiąc w skrzydła wiatr, odleciał. Spojrzałam za nim smutno.
Trzask gałęzi. Odwróciłam szybko łeb w tamtą stronę. Na szczęście to tylko mocniejszy powiew wiatru. Zadrżałam z zimna, a po chwili wypuściłam powietrze pyszczkiem, aby zobaczyć, jak zamienia się w tańczącą parę wodną.
Zgięłam tylne łapy i usadziłam się na zimnej ziemi. Rozejrzałam się uważnie dookoła. Co można porobić? Strasznie mi się nudziło, a nigdzie nie było żadnych wilków. Ostatnio prawie w ogóle nie widywałam Ashity z powodu jej obowiązków Alfy, matki i partnerki. Nie rozumiałam, dlaczego Ann i Error znikają na całe godziny. Co się działo z Alice? Dlaczego już nikt nie miał dla mnie czasu?
'Nie, no, nie przesadzaj!', zawył głosik w mojej głowie. Racja. Był przecież Vincent. Mój najwspanialszy kumpel na wieki. Potrząsnęłam łbem, przypominając sobie chwilę, w której go poznałam. Ach... najlepsze chwile życia...
Wstałam. Tyłek już mi zmarzł. Znowu zadrżałam i potruchtałam chwilę w miejscu. Gdzie się przejść? W miejscu gnić nie mogę, bo na pewno nikogo nie spotkam. Ruszyłam w kierunku Mizu no Yume. Napiję się i zobaczymy. Może kogoś zobaczę, podejdę, zagadam? Świetna myśl.
Już nad rzeczką, spojrzałam w swoje odbicie. Ech... znowu wzrok przyciągnęły te pióra wyrastające ze skóry za moim uchem. Zaraz potem złote oczy bez źrenic. Westchnęłam, schyliłam się do wody i poruszyłam kilkakrotnie taflę swoim językiem. Po chwili usłyszałam trzask. 'Pewnie wiatr', przemknęło mi przez myśl. 'Mylisz się', usłyszałam ostrzegawczy głosik w głowie.
Odwróciłam się i ujrzałam przed sobą czerwono-białego wilka, który patrzył na mnie groźnie. Nie odzywał się, więc postanowiłam pierwsza się odezwać. Zimna krew zawsze szybko do mnie wraca, a takie nagłe spotkanie pyskiem w pysk z nieznajomym wilkiem, to nic wielkiego. Nastawiłam uszy i zapytałam żartobliwie:
- Co Ty, z Polski jesteś?
Wilk cofnął się o pół kroku, jego pysk wyrażał zaskoczenie i niezdecydowanie. Uszy lekko opuścił, ogon jednak utrzymał w pozycji ostrzegawczej. Po chwili odparł:
- Nie wydaje mi się.
Westchnęłam. Koleś jest dość sztywny. Dobra, więc trzeba to załatwić inaczej. Powiedziałam spokojnie:
- No, okey, skoro nie, to nie.
- No, okey, skoro nie, to nie.
Wilk patrzył na mnie podejrzliwie. Przechyliłam łeb na bok i wypaliłam, wystawiając łapę w geście przywitania:
- Jestem Mavis, a Ty?
<Kazai?>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz