sobota, 7 listopada 2015

Od Lelou do Annabell, Nami i Ashity

 Wesoło latałem na skrzydłach razem z siostrą i patrzyłem na ciocię Annabell. Ta razem z moją mamą chodziła spokojnie, ale żwawo.
Z początku nie miałem pojęcia, kim jest ta dziwna, nieznajoma wadera o osobliwym, ale ładnym ogonie. Nieco się jej bałem, jednak mama zachowywała się przy niej swobodnie, nawet się uśmiechała, więc stwierdziłem, że nie zrobi nam krzywdy. Ona i mama chwilę ze sobą rozmawiały, a ja i Nami szeptaliśmy jak najcichszymi  głosami:
- Kto to jest?- pytała.
- Wydaje mi się, że to ciocia Annabell- powiedziałem.
- Owszem- powiedziała nagle wspomniana wadera.- Jestem twoją matką chrzestną, Nami.
- Idziemy na spacer we czwórkę!- obwieściła nagle mama, tuląc mnie i siostrę.
I tak właśnie się znaleźliśmy w lesie. Po chwili wylądowałem na grzbiecie mamy, a ta podskoczyła, jednak gdy zorientowała się, że to ja, wróciła do spokojnego, pewnego kroku. A kilka sekund później znowu latałem, muskając łapkami wysoką trawę. Cały czas byłem blisko siostry, której ta zabawa również bardzo się podobała.
W pewnej chwili między nas wbiegł ogromny stwór z wielkim cielskiem. Miał brązowe futro oraz czarne oczy, które patrzyły na nas z nienawiścią. Zniżył łeb i zamachnął się pazurami...
< Ashi? Ciociu Ann> Nami? Moja wena wyparowała>

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Szablon
NewMooni
SOTT