Wielki głód przeszył mój brzuch. Na zewnątrz było duszno , ale nie za
ciepło, co w ogóle było swoim przeciwieństwem. Ale cóż poradzę? Przecież
nie jestem Wilkiem Pogody, tylko jakimś głupim Diabłem.
Tak. Wcale mi się nie podobało, gdy zostawałam tym skupiskiem Demonów.
Okropnie bolało, a przy tym zmieniło moje życie na zawsze. Wzięłam się w
garść i poszłam coś upolować, pomimo iż była noc.
W ciemnościach dostrzegłam małego, białego królika. Cóż, nie było to
jakieś obfite jedzenie, ale zawsze coś. Wbiłam kły w jego kark, a przez
ten moment, jego błyszczące i niewinne oczka, wpatrywały się we mnie z
ogromną pretensją i z pytaniem "Dlaczego mi to robisz? Co ja takiego
zrobiłem?!". Jednak gdy głód przemawia u wilka, on nie ma litości i
zabija nie patrząc na nic. Potem jednak, gdy zabije, zdaje sobie
sprawę, co zrobił i może czasem tego żałować. Chociaż ja niczego nie
żałuję. Westchnęłam cicho i zabrałam się za jedzenie stworzonka.
~*~
Od dłuższego czasu czułam się obserwowana. Rozglądałam się dookoła-nic.
Za siebie-tylko liście. Czyżby moje zmysły były już aż tak zepsute? Oh,
Cuttle, Ty stara zrzędo... Nic nigdy Ci nie wychodzi! Czy jest jeszcze
jakiś sens? W sumie jedyne, co utrzymuje mnie przy życiu, to... Wataha.
Tak, gdybym do niej nie dołączyła, lub nie została przyjęta, na pewno
ktoś znalazłby mnie martwą. Jednak tak się nie stało.
Uczucie, że jest się przez kogoś obserwowanym. Ktoś bacznie przygląda
się Tobie i liczy twoje kroki... Okropność. Czułam się jakbym była
Johnym Deep'em, a paparazzi śledzili każdy mój krok. Jednak nie zważając
na to, szłam dalej. Jednak niepokój zwiększał się z każdym moim
krokiem...
- STÓJ! - krzyknął ktoś za mną.
Obróciłam się i ujrzałam jakiegoś dziwaka:
- Czego dusza pragnie? - zapytałam.
- Ciebie... - syknął.
Zauważyłam, że zza drzew wychodzą potwory takie same, jak on. Zaczęłam
oglądać się dookoła, póki jeden z potworów nie ogłuszył mnie tym swoim
oślizgłym łapskiem.
~*~
Wzięłam głęboki oddech. Wstałam powoli rozglądając się. Gdy chciałam
podejść trochę do przodu... Bach! Nie mogę. Uniemożliwiały mi to
łańcuchy. Zaraz, zaraz... ŁAŃCUCHY?! Czy to możliwe, że dałam się
złapać!?
- Czego chcecie? - zapytałam oschle.
- D U S Z Y .
- Hmm... Jasne. Ale źle trafiliście. JA NIE MAM D U S Z Y .
Wtedy zrobili wielkie oczy, a przede mną pojawiło się złote światło.
- Co jest...? - zapytałam.
Wtedy zobaczyłam jakiegoś przypadkowego, wychudzonego wilka. Widać było, że jest czymś wykończony, wszędzie miał pełno ran.
- Co mu jest? - spytałam z obojętnością.
- Ty tak skończysz, jeśli nie dasz nam swojej D U S Z Y .
- JA NIE MAM DUSZY.
Wtedy wypuścili tego wilka. Był bardzo osłabiony.
- No już, uciekk.. Uciekaj... - wymamrotał wilk.
- Pff... Nie jestem tchórzem.
- Musisz uciekać! Jeśli nie, to...
- Och, nie zostawię Cię tu. - westchnęłam.
Potwory zaczęły nas atakować, wilk był wyczerpany. Nie miał siły
walczyć. Musiałam bronić siebie i jego. Chwyciłam go za łapę i wybiegłam
z jaskini potworów. Jednak oni zdążyli wyrwać mi go z łap.
- Puszczajcie! - wykrzyknęłam.
Jednak to ja puściłam go pierwsza. Nie mam pojęcia dlaczego, ale nie
mogłam sobie wybaczyć, że ten wilk zginął. Jak nigdy. Przecież na nikim
nigdy mi nie zależy...
~*~
Wróciłam do watahy, położyłam się na legowisku i zasnęłam
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz