Położyłem się w jaskini, Maril natomiast spojrzała na mnie wilkiem, co
było dość zabawne. Zaśmiałem się i przez moment zacząłem zastanawiać,
czy nie zamieniam się przypadkiem w hienę. Zdecydowanie nie chciałbym
być hieną.
-Coś się stało?-Zapytałem w końcu, widząc jej niesmaczną minę.
-Nie..nic.-Powiedziała, Ja jednak wiedziałem, że coś jest nie w
porządku. O ile ją znam zaraz zacznie gadać sama. Nie myliłem się. Po
chwili wychowanka odezwała się po raz drugi.-Po prostu pomyślałam
że..dlaczego nie pomodlisz się do Jikana?-Słowa wypowiadane przez nią
mówione był z przekąsem. Doskonale wiedziałem, że musi być dla niej trudne pomagać mi w takiej sprawie. Szczególnie z negatywnym dla siebie zakończeniem. Westchnąłem.
-Wiesz, że jeśli nie chcesz nie musisz wcale..-chciałem powiedzieć” godzić się na to”, wadera jednak przeszkodziła mi.
-Ale chcę.-Odpowiedziała pewnym głosem, lekko się
uśmiechając.-Powiedziałam Ci już, że nie toczę walki z
przeznaczeniem.-Trudno było mi odwzajemnić jej uśmiech, zrobiłem to
jednak. Wadera usiadła naprzeciw mnie, a jedna z czerwonych róż wypadła z
jej włosów. Zaczęła nerwowo pocierać ją łapką.
-Skaleczysz się.-Zauważyłem, ta jednak prychnęła.
-Victor, proszę, skup się..-Teraz już niczego nie rozumiałem. Co takiego dolegało mojej podopiecznej?
-Co Ci jest?-Rzuciłem bez ogródek, podchodząc do niej.
-Chcę, żebyś tam wrócił, naprawdę.-Powiedziała siląc się na łagodny
ton- Vic, Ja wcale nie czuję się...żywa.-Wyznała, opuszczając głowę.
Delikatnie ją otuliłem. Jak mogłem nie pomyśleć, że przywracając waderę
do życia sprawię jej tym samym ból? Co ze mnie za samolub!
-Już dobrze, mała, postaram się.-Obiecałem, po czym przysiadłem,
wymawiając niemą modlitwę w stronę Boga czasu. Przepraszałem go w
myślach za mój głupi występek i igranie z przeznaczeniem. Nagle w mojej
jaskini zrobiło się jasno. Instynktownie przymknąłem oczy.
-J-Jikan?-Wydukała Maril, jakby nie wierząc, że ten plan naprawdę się
uda. A jednak! Pokłoniłem się lekko swojemu patronowi kątem oka widząc,
jak towarzyszka robi to samo.
-Maril.-Jikan zwrócił się do wadery, jakby całkowicie skupiając na niej swoją uwagę.-Twój czas już dawno dobiegł końca.
-Co mogę zrobić?-Zapytała wadera, również zapominając o mojej obecności.
-Najwyższy czas, aby spotkać się z przeznaczeniem.-Basior skinął głową, a
wadera podeszła do niego. Mi natomiast zrobiło się biało przed oczami.
Bardzo biało. Ocknąłem się, trzymając kłaczki z bujnego futerka.
Wyparowały z moich łapek. Uniosłem głowę i wtedy dojrzałem Res.
Zajmowała się naszymi szczeniętami.
-Wróciłem!-Zawołałem, nim zdążyłem się opamiętać, po czym delikatnie trąciłem waderę noskiem.
-Przecież byłeś tu cały czas.-Zaśmiała się lekko zaskoczona moim entuzjazmem.
<Renesmee? Jikan cudotwórca naprawił xD>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz